[zwrotka 1]
Trzaskam drzwiami, płacę hajs jak każdy
Siadam sam z myślami, a mój stan zjarany
Puszczam coś na słuchawki, magia na tranzyt
W szybach odblaski, wpadam jak w blanty
Jestem reklamą, daleko, daleko
Za moment latarnią, następną, następną
Pasem na drodze, na prawo, na lewo
Za oknem tak szaro, tak szaro jak beton
Lubię ten stan, kiedy życie się zawiesza
Nie muszę nic na teraz, i fajnie że mam miejsce
Ludzie są odlegli jakby dzieliła nas przepaść
Sardynki wbite w metal, gęsty las siedzeń
Uciekam za okno, wszędzie pusto, zielono
Autostrada to potok, wszyscy płyną lecz po co?
Auta idą jak krwotok, zatamować nie mogą
Centra handlowe stoją jak nagrobek naturze
[zwrotka 2]
Drzewa jak żebra truchła po przejściach
Czekają na sępa, zlatuje do mięsa
Jak mamy żyć kiedy płuca nam płoną?
A powietrze w mieście nas rzuca na OIOM?
Tęczę tu częściej to kwiaty z benzyny
Nie jestem pro eko, ale stary, chcę wyżyć
Myślę o niczym, ale to przyszło nagle
Zagłębiam się w siebie i... wszystko walę