[Zwrotka 1: Kuba Knap]
A kiedy na przykład się wtaczam do tak zwanego świata lepszych
Zastanawiam się jak tu ukryć tkwiący we mnie kawał bestii
Niedowierzanie sączy się każdym nerwem, ale staram się nie kpić
Ty szydzisz, ale jak trochę pokminisz, będzie zmiana śpiewki
Różne światy, najpierw chcę je zrozumieć, a nie ocenić
Choć czasem nie skupiam się na tym, kiedy leżymy zbombieni
Pijacki duch opinie mi przeplata, ich dezaprobata
Równie dobrze mógłbym tu wejść w penitencjarnych łachach
Na towarzystwo patrzę, modne płaszcze Max Mara
Zapoconym palcem dłubię w kielni, a tam pusta samara
Wrzucam na japę uśmiech, ciut sztuczny, przyjaźnie rozmawiam
Czytam se w myślach, nie ma już winka, czasem się zdarza
Szukam otwieracza i otwartych głów, tępię impertynenckie zapędy
Do momentu w którym wiem że już nienaturalnie cedzę przez zęby
Trochę kultury, se myślę, a ciało kombinuje plany ukrętki
Szczere mam chęci, ale tan klimat mnie męczy tak jak power play z Eski
[Refren: Mondry i Gupi]
Mógłbym zostać weganinem i wyrwać każdą świnię
Co w uszach ma tunele wielkie że mógłbym se w nie włożyć pal
Wybrałem pewne życie, głównie o mięsie, więc mogę nim rzucić w ciebie lub też sam oberwać
W świecie kurtuazji, bon tonów i [?], ja dostaję wymiotów, czyli chce mi się rzygać
Lecz też wśród głąbów nie czuję komfortu
Za dużo w książkach, za mało słońca z lamp za jasną skórę mam
[Zwrotka 2: Kuba Knap]
Albo kiedy stoimy z flaszką, z całą bandą, gdzieś na winklu
Przez akcje tego typu powtarzają że Knap to nie ma wstydu
A mi to nie robi, dalej ordynarnie gadam jak nygus
Zabawa w stylu jak naginanie zasad, standard jak zapijanie kaca
Zły ruch, bo błędy se popełniam jak pierdolnięty
Moja matula jest polonistką, nigdy nie mogła tego zdzierżyć
Niezła mieszanka, kulturę wysoką wrzucam do szamba
A forma ma być dobra, nie ma gorszego słowa niż poprawna
Knap to czasem wieśniak, często niepotrzebna sprawa
Także sam się zastanawiam, gdzie się podziała elokwencja
Ty sobie weź do serca, stylówę muszę podkręcać
Naturalne dla mnie jest że nie może być za grzeczna
Co mam krzyknąć jak się potknę? "Ojeju, ała"?
Kurwa nie pytaj mnie o głowę i oleju tam mam
Jak usłyszysz za rogiem, darcie mordy przeplatane śpiewami, niespokojne jak deszcze, po prostu ta ferajna tak ma
[Refren: Mondry i Gupi]
Mógłbym zostać weganinem i wyrwać każdą świnię
Co w uszach ma tunele wielkie że mógłbym se w nie włożyć pal
Wybrałem pewne życie, głównie o mięsie, więc mogę nim rzucić w ciebie lub też sam oberwać
W świecie kurtuazji, bon tonów i [?], ja dostaję wymiotów, czyli chce mi się rzygać
Lecz też wśród głąbów nie czuję komfortu
Za dużo w książkach, za mało słońca z lamp za jasną skórę mam
[Zwrotka 3: Fifer (Mondry i Gupi)]
(WCK47! Elo, elo)
Dobra, spoko Kuba, przecież jeszcze nikt się do nas nie rzuca
Choć na miejscówach nie jeden chciał się próbować z raperem, znajoma wczuwa
Przecież nas słychać, wiesz że nas widać, jak bywasz w różnych miejscach (WCK!)
Szydzę i mimo że kminię ich loty, to szydzić z nich nie mogę przestać
Tak już mam, nie dorabiam ideologii do picia wódki
Też nierzadko dokładam swoje pięć kropli do bycia jeszcze głupszym
Męczą pytania, "Pijesz, nie pijesz?"
Kurwa, co was to wszystkich obchodzi?
Za swoje odmawiam i nie podzielam waszych niedzielnych wymiocin
Subwaya nie zjadłem odkąd [?] odszedł już w pizdu
Żarówa na saksach kręci hajsy po niemiecku
Ta ekipa tak ma że łapie kontakt z prawie każdą mordą
Która wiesz, nie pierdoli że nią jest, tylko to pokazuje, pronto!
Mordo szanuję postawy z dala od wniosków typu podstawy
Raczej zaawansowane rozkminy o tym jak kontrolować zły nawyk
Stania tu, gadania o tym, kiedy patrzą obce oczy
Czuję wzrok skurwieli, czekają na nasze zwroty
[Cuty]
Nie namawiam lecz powtarzam w kółko
Trochę sam pokminisz, będzie zmiana śpiewki