Jorguś Kiler - Zmiana śpiewki lyrics

Published

0 156 0

Jorguś Kiler - Zmiana śpiewki lyrics

[Zwrotka 1: Kuba Knap] A kiedy na przykład się wtaczam do tak zwanego świata lepszych Zastanawiam się jak tu ukryć tkwiący we mnie kawał bestii Niedowierzanie sączy się każdym nerwem, ale staram się nie kpić Ty szydzisz, ale jak trochę pokminisz, będzie zmiana śpiewki Różne światy, najpierw chcę je zrozumieć, a nie ocenić Choć czasem nie skupiam się na tym, kiedy leżymy zbombieni Pijacki duch opinie mi przeplata, ich dezaprobata Równie dobrze mógłbym tu wejść w penitencjarnych łachach Na towarzystwo patrzę, modne płaszcze Max Mara Zapoconym palcem dłubię w kielni, a tam pusta samara Wrzucam na japę uśmiech, ciut sztuczny, przyjaźnie rozmawiam Czytam se w myślach, nie ma już winka, czasem się zdarza Szukam otwieracza i otwartych głów, tępię impertynenckie zapędy Do momentu w którym wiem że już nienaturalnie cedzę przez zęby Trochę kultury, se myślę, a ciało kombinuje plany ukrętki Szczere mam chęci, ale tan klimat mnie męczy tak jak power play z Eski [Refren: Mondry i Gupi] Mógłbym zostać weganinem i wyrwać każdą świnię Co w uszach ma tunele wielkie że mógłbym se w nie włożyć pal Wybrałem pewne życie, głównie o mięsie, więc mogę nim rzucić w ciebie lub też sam oberwać W świecie kurtuazji, bon tonów i [?], ja dostaję wymiotów, czyli chce mi się rzygać Lecz też wśród głąbów nie czuję komfortu Za dużo w książkach, za mało słońca z lamp za jasną skórę mam [Zwrotka 2: Kuba Knap] Albo kiedy stoimy z flaszką, z całą bandą, gdzieś na winklu Przez akcje tego typu powtarzają że Knap to nie ma wstydu A mi to nie robi, dalej ordynarnie gadam jak nygus Zabawa w stylu jak naginanie zasad, standard jak zapijanie kaca Zły ruch, bo błędy se popełniam jak pierdolnięty Moja matula jest polonistką, nigdy nie mogła tego zdzierżyć Niezła mieszanka, kulturę wysoką wrzucam do szamba A forma ma być dobra, nie ma gorszego słowa niż poprawna Knap to czasem wieśniak, często niepotrzebna sprawa Także sam się zastanawiam, gdzie się podziała elokwencja Ty sobie weź do serca, stylówę muszę podkręcać Naturalne dla mnie jest że nie może być za grzeczna Co mam krzyknąć jak się potknę? "Ojeju, ała"? Kurwa nie pytaj mnie o głowę i oleju tam mam Jak usłyszysz za rogiem, darcie mordy przeplatane śpiewami, niespokojne jak deszcze, po prostu ta ferajna tak ma [Refren: Mondry i Gupi] Mógłbym zostać weganinem i wyrwać każdą świnię Co w uszach ma tunele wielkie że mógłbym se w nie włożyć pal Wybrałem pewne życie, głównie o mięsie, więc mogę nim rzucić w ciebie lub też sam oberwać W świecie kurtuazji, bon tonów i [?], ja dostaję wymiotów, czyli chce mi się rzygać Lecz też wśród głąbów nie czuję komfortu Za dużo w książkach, za mało słońca z lamp za jasną skórę mam [Zwrotka 3: Fifer (Mondry i Gupi)] (WCK47! Elo, elo) Dobra, spoko Kuba, przecież jeszcze nikt się do nas nie rzuca Choć na miejscówach nie jeden chciał się próbować z raperem, znajoma wczuwa Przecież nas słychać, wiesz że nas widać, jak bywasz w różnych miejscach (WCK!) Szydzę i mimo że kminię ich loty, to szydzić z nich nie mogę przestać Tak już mam, nie dorabiam ideologii do picia wódki Też nierzadko dokładam swoje pięć kropli do bycia jeszcze głupszym Męczą pytania, "Pijesz, nie pijesz?" Kurwa, co was to wszystkich obchodzi? Za swoje odmawiam i nie podzielam waszych niedzielnych wymiocin Subwaya nie zjadłem odkąd [?] odszedł już w pizdu Żarówa na saksach kręci hajsy po niemiecku Ta ekipa tak ma że łapie kontakt z prawie każdą mordą Która wiesz, nie pierdoli że nią jest, tylko to pokazuje, pronto! Mordo szanuję postawy z dala od wniosków typu podstawy Raczej zaawansowane rozkminy o tym jak kontrolować zły nawyk Stania tu, gadania o tym, kiedy patrzą obce oczy Czuję wzrok skurwieli, czekają na nasze zwroty [Cuty] Nie namawiam lecz powtarzam w kółko Trochę sam pokminisz, będzie zmiana śpiewki