[Intro]
ABG 4 life
Yeah
[Verse 1]
Milion dobrych wersów, pisze je nocami
Ale to na nic, bo mają mnie za nic
Nie doceniają nowych ludzi którzy starają się coś zarapować
Ślepo w jednych patrzą tylko Ci co są sławni mają props
Bo tamci są za słabi
Potem się okaże
Że wnoszą nową jakość z bloków do newschoolu bejbi;
A na koncertach masa tłumu mejbi
Beat w uszach się rozpływa i głowie mam nieład
I chciałbym to dopchać na przód
Ale wiem, że dzisiaj się tak nie da
Zarzucą ci że ściągasz od rapera
Tam gdzie się obracasz, takim się stajesz
Pranie mózgu sam sobie sprawisz
Nieświadomie spadniesz
Nadal nie wiedząc o tym czy to dobro czy zło
Będziesz tak robić dalej i dalej
Aż w końcu ktoś Ci powie że jesteś na linii ostatniej
Graniczysz z cudem zakochania w sobie
A tylko hajs w łapie mieć chciałeś!
Zachłanny z Ciebie typ, twoje życie jak kasyno
Wszystko co miałeś - przegrałeś
[Verse 2]
Minuta, jeden-zero-osiem
Wchodzę na bit nie przejmując się niczym
Nawijam o tym co w przyszłości zrobię
Potem umrę, będę legendą
Nie wiem, być może?!
Ale będę mieć świadomość, że zrobiłem co kocham i lubię
Każdy pierwszy raz
Żadnego nie żałuje
Początek i kończę coś nowego z ziomkami propsuje
Każdą minutę z życia czerpię by zdobyć ten szczyt
Wydać album i wskoczyć na bit
Nie przejmując się
Tylko robić to w mig
Latam jak boomerang w tą i we w te
Coraz więcej sił
Coraz więcej sił
Coraz więcej sił po to by zrobić ten mix
Słońce wychodzi, kiedy wchodzę na bit
Świeża krew w rapie
Mówią "Jacob, nieźle brzmisz!"
Jakiś koncert, może byłoby git
Z raperami we wspólnym towarzystwie żyć
Wierzę, że marzenia się spełniają
Idę dalej
Dalej i dalej
Aż kiedyś skończę na linii ostatniej