Osiem tygodni miało tutaj nie być nic
Wystarczyło położyć dobrze ten jeden werbel
Fleczer dzwoni: – Wysyłam ci bit i robimy płytę
Chuj strzelił przerwę...
Mam etos pracy, nie muszę się tłumaczyć z tego
Co rok masz coś nowego ode mnie
I będę robić tak dopóki będę siły mieć
Wiesz, pierdolić opinię i przerwę
Ulice bogów widzą w agresji, nie we mnie
W hajsie, w chemii, we wszystkim, co mógłby trafić szlag
A większość z nich nie mówi o tym nic
To powiedz, kurwa, mi o czym, ma być dziś ten rap?
Wylicz mi tysiąc wad, policz, ile lat
Według takich jak ty, wciąż gadam o tym samym
Bo nie mam kogo tu udawać
Najlepiej mówić o ty, co sami najlepiej znamy
Czuję te tysiące spojrzeń i niosę je tu
Słuchając waszych modlitw niczym bóg
Każdy róg pamięta moje imię
Dopóki mówię prawdę, nie zginę