1
Mam tak duzo do zrobienia, ale do stracenia mało
Nie zamierzam odpuscic, nim dusza opusci ciało
I mimo miłych zdarzen, marze aby tak sie stało
Bo nieskrycie, pierdole zycie co mi pozostało
Zle mysli sie spietrzaja, niech mnie pochowaja w ziemi
Bo szczerze juz nie wierze, ze jutro moze sie zmienic
Stale niedoceniajac, utwierdzajac w beznadzieji
Mijajac da powodów, do zmiany obwodów zrenic
W jebanym mroku cieni, niewidze promieni swiatła
Nadzieja pod wiaduktem, a sznur jest produktem bagna
W jebanym mroku cieni, niewidze promieni swiatła
A odbicie nieszczescia, ujrzałem w czesciach zwierciadła
I wtedy mysl dopadła, tak nagła a wciaz zniecheca
Nic nieznacze na swiecie, jestem smieciem od poczecia
Od słuchania narracji, głosu frustracji mnie skreca
Lecz dzisiaj go wyłacze, bo dzis skoncze kurwa w czesciach
Bridge:
Sia la la la la niech dramat trwa, niech dramat trwa
2
Czesc zwierciadła, upadła i odbija swiat ponury
A moze tylko dla mnie, stracił na barwie natury
Chce go rozwalic prochem, zatrzec mu troche kontury
Wszystkim co tu widze, sie brzydze prócz sztuki i kultury
Dzisiaj rady to bzdry, o których ja nie chce słyszec
Chce odpłacic wrogoscia, tym gosciom którym to wisze
Minołem sie z radoscia, ze złoscia chce głosno krzyczec
Model z dramatu, plujac w morde swiatu pali klisze
I czas wybuchu przyszedł, zamienajac cisze w strzepy
Erupcją wsciekłosci, i złosci na swiat przeklety
W pełnej okazałosci, z obszarów ciemnosci kretych
Gniew który we mnie wzbierał, oraz zbierał sie zamkniety
Dzis opuszcza odmety, w cel cisniety z całych sił
Zyciowy nie odparty, urok starty został w pył
I juz nie jestem taki, jaki przemek kiedys był
Bo wpływ otoczenia, cie przemienia #amityville