[Zwrotka]
To już ostatni wdech, ta noc zbliża się do końca
Warszawa piła, krzyczała, aż w końcu spać poszła
I kiedy na ulicach jest prawie głucho, czuć jej wrzask
To klimat, który utkwił w nas, wokół pusty Nowy Świat
Przez głowę przeszło sto myśli, nie wiem co zrobić z sobą
Najchętniej bym się napił za tych co nie mogą
Mieć tego co ja mam – względny luz, ludzi, słowo
Ale jakie to ma znaczenie, gdy z kiepem sam idę Karową
Wsparcia silne grono, mam ich obok i mogę im ufać
Choć w dzisiejszych czasach to już nie lada sztuka
A jestem im coś winny, bo bez nich nie ma mnie
I że stoją za mną, mam w głowię stawiając każdy wers
Gramy o wspólny sukces, mając w tym pasję, zajawkę
Każdy dokłada cegłę do swoich domów za miastem
Uczy pokory, gdy depczesz w bagnie zbyt mocno
Dla Ciebie to małe piwo? Mnie to prawie przerosło
Przez ego wyniesione w kosmos, wszechobecną niemożność
Airbag nie ratował przy zderzeniu z rzeczywistością
Wychował nas beton, twarze schowane w kapturach
Każdy widzi i ocenia, nikt nie pyta jak jest u nas
W sercu nie raz burza, chyba powoli dorastam
Mentalnie z libacja przechodzę do stabilizacja
Chcę się ogarniać, choć arołek dalej lubi
Kiedy zamiast słońca go Sahara w mordzie budzi
Kiedyś ludzie wyszli do mnie, teraz ja muszę wyjść do nich
Jakoś spłacić to, że odtrąciłem tyle pomocnych dłoni
Z tyłu zapala się lampka, że coś pozmieniać warto
Bo ta wrażliwość, ani sumienie nie do końca wymarło
Ostre życie ma swój urok, życie na krawędzi kręci
Czas pusty wzrok od butli zmienić na aplauz przy konfetti
Bo mam determinacje, cele, wiem że sporo umiem
Nie chcę być przechodniem, ani szarym tłumem
Rapem zamykam rozdziały, pełne niedopowiedzeń
To nie chcę ich już uzupełniać – tak będzie lepiej
Czas kontemplować życie, bo to jak wszystko do mnie wróci
Musiałem odsunąć ludzi, z którymi nie chcę się budzić
Obserwacje, wnioski, niech się mnie trzyma fart już
Trza częściej ruszać głową by nie popełniać falstartów
I za parę lat nie mówić, że wszystko na próżno
Być szczęśliwym, spełnionym i bez lipy patrzeć w lustro
Prywatnie jest git, teraz licze, że nazajutrz
Koncertowo elegancko z Koza hukniem w całym kraju
Nieraz tej profesji miałem dosyć tak totalnie
To bym skłamał, gdybym nawinął, że i tak już nie jest fajnie
A kto wie gdzie mnie zaprowadzi wena twórcza?
Póki co przywiodła mnie samego na ten bulwar
świt nad Wisłą, ostatni joint i to na dzisiaj koniec
Czas wracać na chatę, Nowym Światem, w drugą stronę [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]