Jest późna noc,
za późna dla nas spójnych.
Pulsy tej ulicy omijają głuche serca.
Co czyni w gruzach,
to siłę ma tysiąca.
Niewinnie ocaleni, pochowani w światłocieniach.
Stojąc nad przepaścią
przeciwnych półksiężyców
odkładamy śmierci z nadzieją na powstanie.
I niepotrzebne więcej, niepotrzebne wróżby;
miłości przetarłaś nam szlaki na jutro...
Ja wiem, że czas twój odlicza
sekundy, minuty i gra w ostateczności...
Przychodzą i odchodzą...
Wieczności...
Przychodzą i odchodzą.
Nim wrócisz z kresu,
strapiony pięknem wizji,
do rozedrganych powiek, pojedynków na spojrzenia.
Otruj klątwą szczęścia
zaszczutą wskroś naturę;
wyssany z mlekiem matki an*lfabetyzm uczuć.
W świętych rytuałach będziemy się przenikać,
jak mandale z ciał słowami oplecione myśli.
Niepotrzebne więcej, niepotrzebne wróżby;
miłości przetarłaś nam szlaki na jutro...
Ja wiem, że czas twój odlicza
sekundy, minuty i gra w ostateczności...
Powróci znowu Jah
i pozamiata kraj
z tych co nie słuchają,
rytmu serca aaj!