Z kopią w ręku, ogromny w stalowym szyszaku,
Raz w raz głowę ku niebu podnosząc wyniośle,
Jechał nocą przez Paryż de Gaulle na rumaku
A obok Sanszo Pansa truchcikiem na ośle.
Giermek zerka na sklepy, o sukniach coś prawi,
O perfumach wonniejszych od pysznych bukietów,
A tamten ciągle patrzy, czy rychło się zjawi
Joanna, Napoleon lub któryś z Kapetów.
I mówi do pachołka: "Musi w tej godzinie
Powstać z grobu dziewica lub gwardzista stary,
Bo wszystko to, co widzisz, we mgle się rozpłynie,
Wszystkie cuda Wersalu, wszystkie Luwru czary.
Nie wierz uszom i oku, bo zawsze cię złudzi,
I zawsze czytaj z ręki i wróż z lotu ptaków"
I spiąwszy Rosynanta, odjechał od ludzi
By szukać za Paryżem - ostatnich wiatraków.