[Zwrotka 1]
Życie jest jak papieros bez filtra, zaciągasz się chwilę i krztusisz przez wieki
Masz happy endy na tanich filmach byś mógł o nich myśleć przez ciężkie powieki
Dowód w portfelu skutecznie odcina cię od ideałów, wiary w intencje
Ludzi dla których afrodyzjakiem jest lingwistyka i słowo: 'więcej'
Przybyło mi trochę kilo od licka, jakoś zdałem szkołę, zaniedbałem bicka
Rozkręciłem freestyle, Fifi (tak się w to gra)
Na starych zdjęciach się głupio uśmiecham
Tam jeszcze nie wiem co kurwa mnie czeka, gdy pogubię farbki którymi się zmienia tła
Moje uczucia to dzisiaj newsletter, rozsyłam do wszystkich i sam wiem najlepiej
Że z moim szczęściem wszystko co ważne wpieprzę w spam
Na dagerotypie wizji rodziny, którą w przyszłości mam stworzyć po chwili
Zastanowienia widzę, że chyba stoję sam
Mówiąć do którejś kotek się śmieje, płytkie to jak plotek, pudelek
I czerwony dywan nie dla mnie jest tutaj
Tam nie wpuszczają w ubłoconych butach
Pozwalam ci deptać po moich emocjach
I robię to wszystko w zamian za propsa
Więc jestem dziwką z jakiejś dziwnej grupy
Bo nie chcę pieniędzy a słowa otuchy
[Refren]
I tylko mnie nie strasz piekłem po śmierci
Smażeniem się w kotle i diabłem co twierdzi
Że każdy grzesznik po mnie tutaj skończy jak ja
Bo wkurwia mnie mocno to wasze gadanie
O tym co się stanie i co mi pisane
Że nie znam godziny, sekundy i kurwa dnia (dnia)
Bo człowiek jest sam przy swoich problemach
A ten wasz altruizm to kurwa jest ściema
Tak samo figurka przed którą padają
Ludzie bez charyzmy żebrząc o wygraną
Z życiem na szczycie nie byłem
Powoli ocieram się bo uwierzyłem
Że można tam wejść bez żadnych modlitw
Padania na twarz ideologii
[Zwrotka 2]
Swoją pogardę wypluwam na chodnik
Na który się w weekend stoczy pół kraju
Zmęczonych życiem do tego stopnia
Że ciężko im wejść do dobrego tramwaju
Łapię się na tym że oprócz taksówki którą wróciłem wszystko się zgadza
Te same problemy ta sama niepewność którą zagłuszam nagrywając bragga
Zmieniam kobiety i zmieniam mieszkania
Nie lubię obietnic i przywiązania
A spinki do włosów leżące za łóżkiem przypominają o cudzołóstwie
Choć gardzę kurwami, bluzgam coraz częściej
Jak Mahatma Gandhi, mam problem z mięsem
Agresja trwa chwilę i tylko mnie wzmacnia
By urwać się w parę sekund jak Snapchat
I nic tak nie męczy jak poważni ludzie
Ich emblematy na garniturze
Sen o karierze każe zwiększać tempo
By skończyć w przyszłości jak Jordan Belfort
A ja raczej z tych których duma zżera
Gdy mówię przepraszam, żądam suflera
Jestem jak ćpun, rusz wyobraźnie
Zbyt często wszystko biorę na poważnie
I nie mam już kiedy pisać tych zwrotek
Na wzburzone morze wypływam po flotę
Gdy wracam z powrotem kolory giną
Wszystko w czarnych barwach jak Al Pacino
Na brudnych zasadach jak Morgan Freeman
W Skazanych na Shawshank jeszcze się trzymam
I pytam sam siebie czy to jeszcze artyzm
Gdy piszesz bo nie wiesz ile jesteś warty
[Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]