Filipek - Każdy grzesznik po mnie lyrics

Published

0 129 0

Filipek - Każdy grzesznik po mnie lyrics

[Zwrotka 1] Życie jest jak papieros bez filtra, zaciągasz się chwilę i krztusisz przez wieki Masz happy endy na tanich filmach byś mógł o nich myśleć przez ciężkie powieki Dowód w portfelu skutecznie odcina cię od ideałów, wiary w intencje Ludzi dla których afrodyzjakiem jest lingwistyka i słowo: 'więcej' Przybyło mi trochę kilo od licka, jakoś zdałem szkołę, zaniedbałem bicka Rozkręciłem freestyle, Fifi (tak się w to gra) Na starych zdjęciach się głupio uśmiecham Tam jeszcze nie wiem co kurwa mnie czeka, gdy pogubię farbki którymi się zmienia tła Moje uczucia to dzisiaj newsletter, rozsyłam do wszystkich i sam wiem najlepiej Że z moim szczęściem wszystko co ważne wpieprzę w spam Na dagerotypie wizji rodziny, którą w przyszłości mam stworzyć po chwili Zastanowienia widzę, że chyba stoję sam Mówiąć do którejś kotek się śmieje, płytkie to jak plotek, pudelek I czerwony dywan nie dla mnie jest tutaj Tam nie wpuszczają w ubłoconych butach Pozwalam ci deptać po moich emocjach I robię to wszystko w zamian za propsa Więc jestem dziwką z jakiejś dziwnej grupy Bo nie chcę pieniędzy a słowa otuchy [Refren] I tylko mnie nie strasz piekłem po śmierci Smażeniem się w kotle i diabłem co twierdzi Że każdy grzesznik po mnie tutaj skończy jak ja Bo wkurwia mnie mocno to wasze gadanie O tym co się stanie i co mi pisane Że nie znam godziny, sekundy i kurwa dnia (dnia) Bo człowiek jest sam przy swoich problemach A ten wasz altruizm to kurwa jest ściema Tak samo figurka przed którą padają Ludzie bez charyzmy żebrząc o wygraną Z życiem na szczycie nie byłem Powoli ocieram się bo uwierzyłem Że można tam wejść bez żadnych modlitw Padania na twarz ideologii [Zwrotka 2] Swoją pogardę wypluwam na chodnik Na który się w weekend stoczy pół kraju Zmęczonych życiem do tego stopnia Że ciężko im wejść do dobrego tramwaju Łapię się na tym że oprócz taksówki którą wróciłem wszystko się zgadza Te same problemy ta sama niepewność którą zagłuszam nagrywając bragga Zmieniam kobiety i zmieniam mieszkania Nie lubię obietnic i przywiązania A spinki do włosów leżące za łóżkiem przypominają o cudzołóstwie Choć gardzę kurwami, bluzgam coraz częściej Jak Mahatma Gandhi, mam problem z mięsem Agresja trwa chwilę i tylko mnie wzmacnia By urwać się w parę sekund jak Snapchat I nic tak nie męczy jak poważni ludzie Ich emblematy na garniturze Sen o karierze każe zwiększać tempo By skończyć w przyszłości jak Jordan Belfort A ja raczej z tych których duma zżera Gdy mówię przepraszam, żądam suflera Jestem jak ćpun, rusz wyobraźnie Zbyt często wszystko biorę na poważnie I nie mam już kiedy pisać tych zwrotek Na wzburzone morze wypływam po flotę Gdy wracam z powrotem kolory giną Wszystko w czarnych barwach jak Al Pacino Na brudnych zasadach jak Morgan Freeman W Skazanych na Shawshank jeszcze się trzymam I pytam sam siebie czy to jeszcze artyzm Gdy piszesz bo nie wiesz ile jesteś warty [Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]