Żaba - Rytm Ulicy lyrics

Published

0 457 0

Żaba - Rytm Ulicy lyrics

[Zwrotka 1: Lukasyno] Nie uczą tego w szkołach Nie przeczytasz o tym w książkach Rytm ulicy, jednych napędza, drugich pogrąża Prawo nie trzyma jak psa obroża Kto ma łeb na karku tym śladem podąża Równowaga, na ostrzu noża, jej się uczę Wybieraj, skalecz stopę lub stań przy murze Pozwól by nazwali cię tchórzem, żyj wśród złudzeń Ja zburzę twe złudzenia, bo szybko się uczę Klepsydrę odwrócę tyle razy ile trzeba By bliskim nie brakło nigdy hajsu ni chleba Boże przebacz, światła do nieba przed nami nie gaś Każdy z nas robi co trzeba, gdy jest bieda W kraju krzyży i chleba, na skraju piekła i nieba Owoc zakazanego drzewa, dojrzewa jak ja Brak perspektyw tu, na jaw prawda Jedyna szansa by uniknąć nędzy - kombinacja [Refren x2: Lukasyno & Kala] Rytm ulicy, licz się z tym byś się nie przeliczył By twych dni do końca nikt nie policzył Przez życie nauczeni, by na siebie liczyć Na zawsze, podwórkowej ligi zawodnicy [Zwrotka 2: Egon & Lukasyno] Nasze życie pokierowane ulicy rytmem Niektórych to przeraża, to przykre Nasze plany pokrzyżowane przez policję Kurewski system, chroń godność i ambicje Rytm ulicy, pochłania doszczętnie, wciąga ewidentnie Mam poczucie wartości, skazuje wiele możliwości Zarobku i nie tylko, przypisane słowa wilkom Co im da ulica prawdy i cała okolica Moje serce tętni jak tętni dzielnica Tu szkoła życia, na ostrzu noża Luka, Egon, codzienności proza Na własnych nogach dźwigamy swój los Antoniu, bronx, klątwa czarnych wron Pod prąd, tu każdy dba o własną kieszeń Pozdrówki dla kumatych w interesie [Refren x2: Lukasyno & Kala] Rytm ulicy, licz się z tym byś się nie przeliczył By twych dni do końca nikt nie policzył Przez życie nauczeni, by na siebie liczyć Na zawsze, podwórkowej ligi zawodnicy [Zwrotka 3: Lukasyno & Żaba] Co ma być to będzie, to jak dwa razy dwa Rytm ulicy na dzielnicy od najmłodszych lat Ulica może dużo dać, może zabrać wszystko Kiedy giemki blisko, patrz by się nie poślizgnął Na duszy z blizną, charyzmą w sercu, jebać szyderców Zawsze gdy trzeba, we właściwym miejscu Sposobem jest spryt, a osłoną noc Popadniesz w rutynę, zgubi cię jeden krok Zawistny skurwysynu, nie ma ognia bez dymu Ty więźniem pragnienia, człowiekiem czynu Rób swoje po cichu, chodź z uniesioną głową Kombinuj tak, by zawsze było dobrze ci Nadmuchanym manekinom słowo pogardy Wozisz się jak Papaj, a nie umiesz trzymać gardy Najadłeś się szpinaku? cwaniaku nie podskakuj Niejeden trafił już na większych kozaków Czego byś nie robił, przeznaczenia nie unikniesz Jakbyś nie błyszczał i tak kiedyś znikniesz Zdrajcy, frajerzy, rozliczenia czas nadejdzie A ulica swoim rytmem dalej żyć będzie [Refren x4: Lukasyno & Kala] Rytm ulicy, licz się z tym byś się nie przeliczył By twych dni do końca nikt nie policzył Przez życie nauczeni, by na siebie liczyć Na zawsze, podwórkowej ligi zawodnicy [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]