Wojciech Młynarski - Bynajmniej lyrics

Published

0 348 0

Wojciech Młynarski - Bynajmniej lyrics

Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu Choćby najbardziej pobieżnym, Że się spotkali pan ten i pani W pociągu dalekobieżnym. Ona - na pozór duży intelekt, On - może trochę mniej, Ona z tych, co to pragną zbyt wiele, On szeptał jej: Za kim to, choć go przedtem nie znałem, Przez tłoczny peron się przepychałem? Za Panią, bynajmniej za Panią... Przez kogo płonę i zbaczam z trasy, Czyniąc dopłatę do pierwszej klasy? Przez Panią, bynajmniej przez Panią! Byłem jak wagon na ślepym torze, Pani zaś cichą stać mi się może Przystanią, bynajmniej, przystanią... Mówię, jak czuję, mówię, jak muszę, Gdzie Pani każe - tam z chęcią ruszę Za Panią, bynajmniej za Panią! Ta pani tego pana niszczyła Przez cztery stacje co najmniej, Zwłaszcza złośliwie zaś wyszydziła Użycie słowa "bynajmniej". A on - on, w końcu nie był zbyt tępy, Cokolwiek przygasł - to fakt, Ale ogromne zrobił postępy, Mówiąc jej tak: Człowiek czasami serce otworzy. Kto go zrozumie? Kto mu pomoże? Nie pani, bynajmniej nie pani... I kto, nie patrząc na tą zdania składnię, Dojrzy, co człowiek ma w sercu na dnie? Nie pani, bynajmniej nie pani... U pani, proszę pani, w życiu wszystko jest proste: Myśli są trzeźwe, słowa są ostre I ranią, cholernie mnie ranią! I wiem, że jeśli szczęście dogonię, W cichej przystani się kiedyś schronię, To nie z panią, bynajmniej nie z panią! Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu, Które jest prawie skończone, Że gdy rozstali się ten pan z panią, Szedłem za nimi peronem. I wtedy - tego, co się zatliło I uleciało gdzieś w dal, Przez małą chwilę mi się zrobiło Bynajmniej żal...