VNM - Kent stej lyrics

Published

0 222 0

VNM - Kent stej lyrics

[Zwrotka 1] Denver poradź mi, bo nie mogę dłużej z nią być Szczere uczucie chyba mój egoizm przyćmił Rozbieram to na czynniki pierwsze Ale to nic nie daje, problem jest holistyczny Byliśmy razem od matury A trzydziestka powoli kładzie łapska na karku Ja dalej latam po tych ławkach jak parkour A czas nie stanie jak w szwajcarskim zegarku Chodzi mi o to, że nie jestem jeszcze gotowy na to co By mogło tu ze mną być jakbym nie zmienił nic I chyba zrobię to po to by potem nic nie żałować Ale jeśli zostawię ją teraz serwując jej powiekom potop Mogę żałować na starość Jakbym za moment wyjebał wszystkie złote na botoks Przychodzi mi to ciężej, tym bardziej, że jest Bogu ducha winna I nawet nie wiem jakie sytuacje ten powodują impas W sensie czy chcę wolności, czy chcę innej Czy w samotności mi mieć przyjdzie Moje szczęście, serce będzie przezimne Nie raz po kłótniach bezsensownie Czekaliśmy parę dni, by się dotknąć byle Mimo tego wiem, że jakbym myślami tam wracał Pamiętałbym tylko te dobre chwile I boje się tego, ale jest coś czego boję się bardziej I jeżeli teraz nie odejdę, moją szansę na szczęście Utracić już mogę na zawsze, ta [Refren] Kiedy na mnie patrzysz, widzę w twoich oczach O czym myślisz, wiesz pewnie, że myślę, że nie mogę zostać Nie wiem czy to dobrze, ale teraz nie jest dobrze A mamy jedno życie, proszę zrozum Nie chcę wybierać Ale muszę to zrobić sam, sam, sam, sam, sam, sam, sam Muszę to zrobić sam, sam, sam, sam, sam, sam Muszę, muszę to zrobić sam, ta Muszę to zrobić sam [Zwrotka 2] Stary, masz typowy problem ery tej W ogóle dawno nie byłeś taki szczery, ej Słuchaj, opowiem ci historię z happy endem Ale nie Fairy Tale, może ci będzie lżej Mam dwoje przyjaciół, poznaliśmy się lat piętnaście temu A ich związek to historia nie z tej planety Zupełnia jak Mars i Wenus, ta Chyba wtedy już byli razem i na początku w jednym mieście Ale nim studiowali oddzielnie Mieli za sobą pierwsze rozejście i pierwsze zejście Potem coś na odległość - ona Gdańsk, on Warszawa I to jakbyś zażartował z sędziego na rozprawie o twoje życie To jest drogi kawał Pewnie dlatego im nie wyszło znów Ale potem w stolicy wynajmowali razem M3 Ale po trzech latach on się wyprowadził Ona też i wiesz to były złe dni I tygodnie, miesiące, potem lata On ma nowy związek, ona lata po bibach A dzisiaj chyba po raz ósmy są razem Końca na horyzoncie nie widać Z moją kobietą też mieliśmy kiedyś waśnie długie Ale później ta dwójka przyjaciół była świadkami na naszym ślubie Ziomek, do czego zmierzam? Jeżeli to jest prawdziwe to i tak przetrwa A na teraz masz cliché - kieruj się sercem Życie bywa śliskie jak płetwa [Refren] Tekst - Rap Genius Polska