Vixen - Skąd wiesz, że nie śpisz? lyrics

Published

0 173 0

Vixen - Skąd wiesz, że nie śpisz? lyrics

[Zwrotka 1: Vixen] Zaczynam biec po porządek, choć gubię wątek Przeważnie. Jak w śnie początek Istotnie. Wyraźnie widzę tylko złudzenia po fakcie Których nigdy nie ma w trakcie snu. Nigdy nie ma w trakcie Nie pamiętam dzieciństwa. Mam tylko zdjęcia Kto to wymyśla? Kokon życia. Początek w rodzicach Pamięć bezsilna. Muszę wyjść na świat Rozłożyć skrzydła, Spaść, wstać, potem wygrać sam Mam plan, ale życie to freestyle Iskra, która strzela z ogniska Niesie ją wiatr, by zgasić to chwilka A potem jakbyś nie istniał Jestem składanką obrazów Puzzlami ze zgubionym ostatnim Szukam okazji jak każdy Chcę go znaleźć... w wyobraźni Zalewanej prostactwem Nie szukam na, szukam pod statkiem Powiedz mi co to jest - gubię się Miał być tu sens i odkupie--nie Była pustka, a jest jeszcze więcej jej Boję się obudzić, bo jeśli śpię... to nie wiem gdzie Materia się zmienia gdy zasnę Co jest realne na prawdę? Sny są takie wyraźne jak zawsze Namacalne i nieprzewidywalne jak baśnie Ale pisane zwięźle Panie Andersen, skąd wiem, że nie śpię? Patrzę na ręce. Coraz częściej są zamazane Ale nie jestem po żadnej stronie jak gender I stronię od pewnych twierdzeń Bo nic nie jest pewne i łatwe dziś Skąd wiesz, że właśnie nie śpisz? Skąd Nie budzę się, choć świat mnie w oczy szczypie We śnie życie jest takie jak wszędzie Pięknie w przestrzeń wbite Zbyt piękne to jest, by mieć wątpliwość Nic więcej. Co to jest prawdziwość? Co to jest? [Refren] x2 Jeśli śpię, powiedz gdzie obudzę się [Zwrotka 2: PI] Znowu tu jestem. Który już raz Czy byłem tu przedtem? Skąd ten znajomy smak? Tej czerni już nie chcę - chcę światła i barw Chcę świata i śmiechu. Nie straszny mi strach Wychodzę do światła z nocy, by spełniać Budzi ze snu mnie paląca potrzeba by gnać Uginać żywioły i wznosić słowa do gwiazd Dla żartu podzielić prawdę na dwa Zapomnieć o tym i szukać żarliwie jej części ukrytych wśród warstw ubranych w pozory. Zapomnieć o tym Zabłądzić i stracić nadzieję - nie myśleć o tym Liczyć, że jutro jest furtką i tylko śnić już o tym że budzi ze snu mnie paląca potrzeba by gnać Uginać żywioły i wznosić słowa do gwiazd I tak zrozumiem, że dwie połowy ma świat I widzę w tym śmieszny żart że wczoraj tak bardzo bolało. Jutro tak głośno wołało A teraz zostało wrażenie ulotne. Fala wygładza piach I czuję, że wszystko, co było istotne odchodzi do źródła Które w nas rodzi pierwotny las Eden istnieje - sadzę czynami nasiona nasiona By wyrósł tu, gdzie stał Teraz rozumiem, że jeden jest świat To jeden jest w każdym z nas Wyszedłem z nocy do światła by spełnić Wróciłem spełniony do siebie wędrówką trwającą eony Mijały eony. Ja widziałem światów miliony I byłem dzielony, lecz dzielny zawsze Wiedziałem, że siebie nie stracę - znam się Jednoczę jawę i sen Przenikam miłość i lęk [...] Życie i śmierć. Pomiędzy skronie Wrodzony mianownik jego i jej Ostatni, pierwszy i wieczny Prawdziwy i nigdy nieobecny [Refren] x4