[Zwrotka1] A może zwyczajnie nie chce żeby było lepiej I pieprze wpływ piękny dragów z aptek Może liczę na tę gwiazdę na niebie Co tak naprawdę świeci martwym światłem Sam powtarzałem już tyle razy że ważne To jest podejście i kąt patrzenia na rzeczy Ale jak mam się cieszyć jak każdą porażkę Podsumowuje jeszcze większy upadek Jakoś tak się składa, że dużo częściej Potężniejszy od życia mego jest jego cień Więc męczę się i wewnętrznie chce więcej lecz Ciągle mnie coś ciągnie w ten jebany cień Tak się przyzwyczaiłem do tego gówna Że nie wiem, czy umiem być na powierzchni Bo wole woń prawdziwego gówna Niż przekazu iluzje słodkiej treści [Refren] No to postanowione, zostaje w bagnie Wasze pomocne kije odpycham w gniewie Swe potrzeby spełnię? Skąd mam wiedzieć?! Nic na siłę! Nawet jeśli na dno opadnę Cholera zwątpiłem, jebana hibernacja Nie wierzgam się, więc opadam powoli I jeżeli tak zginę, to moja sprawa Nie mieszaj się, może o to mi chodzi [Zwrotka2] Może już dawno zwątpiłem i tylko udaje Że walczę i że to jest fajne dla mnie Może tak naprawdę już dawno przegrałem I tylko się tłumaczę jak prezes latem Boje się samotnej starości, że nie wstanę Niby kurwa próbuje, ale odzew się toczy Jak winniczek co zagościł wśród przystawek Potrzebuje bliskości, ale muszę cię odtrącić Co chcesz, żebym jak reszta uwierzył w boga! Nagle uznał, że jak skonam, ostatecznie zasnę To się znajdę w jakiejś... (hahaha), jasne Sami sobie wkręcajcie tę chorą bajkę. Dobra? I chciałbym chociaż umieć utrzymać aktywność Ale zbyt często bywa, że mnie wygina nicość Wypina się na mnie rzeczywistość tak jakby Tak jakby wkręcam to sobie, jak wy te bajki [Refren]