Tonciu - Nawet nie pytaj o co chodzi lyrics

Published

0 185 0

Tonciu - Nawet nie pytaj o co chodzi lyrics

Mozesz mowic ze to sie nie klei Jak on i ona a ja tego nie chce zmienic Odkąd rozkłada sie na części pierwsze To co od dawna siedzi we mnie Pamietam schody na pierwszym pietrze I rozmowy czy bez poręczy wejdziesz Mozesz sie jej zlapac ale nie poręczysz przeciez Ze strych i piwnice dzieli przestrzen Jakoś dalej kleje rym chce to ubrac w slowa Ja to daje w eter ty wez go kurwa wąchaj I wcale nie chce gry przez to uratowac Raczej wiem nie skuma tego zadna durna morda To za trudna forma oni chca tylko biec na koniec Wiec se turlaj jointa ja bede piec makowiec Albo przechyl jakbys chcial pokazac sto migowym Ja wole oksy z kodą albo oksykodon Jestesmy jebanymi zwierzetami i jak chce sie zabic To moj pierdolony instynkt nakazuje mi zyc dalej Czaisz pierdolone mysli samobojcze Jak juz stoisz na krawedzi to nie tak ze gladko pojdzie Bo paradoksalnie wtedy ludzie mają pod górkę I jak za bardzo placzesz nie spisz to ci daja pigulke To jak powrot na plac zabaw jak zlote mysli Teraz w worku masz grama i gorzkie splywy Jedni chca wyjsc na prostą inni na prosta linie Jeszcze inni sa na linii dzwoniac po policje Ja chce z pompka igle i odkad sie staram pojac zycie To sie tu kurwa czuje jakbym byl prototypem Jak nie masz dojscia do dragow to rzuc sie na tory Ale przemysl i lepiej od razu rzuc sie na tory Moj swiat chwilami przypomina downstreet east side Bo tu zeby stracic resztki zycia dalbys wszystko Najgorsza i najlepsza rzecz dla mnie to w opio wjebanie Choc to jak morza łez jak sie kończą seriale Z troską co dalej oplakujac z toba chwile I mnie smieszy jak raperzy nawijaja o morfinie Wiesz czasem chcialbym zaprzestac brania Wiesz wziac strzykawki i diazepam w kanał Jak rozumiesz wbij swe ostrze pod katem 30 stopni I nie pytaj czemu nosze bluze w temperaturze 30 stopni Jak bede mial hajsy zrobie glebe w ec9 Ale jak na razie to przerabiam mstki 200 I jak nie wiesz nawet nie pytaj o co chodzi Bo to jest instrukcja jak obnizyc komfort zycia do podlogi Wiec skosztuj tego nieba zmien je w jebany syf Bo tu r-r to roztwor zycie relative risk Czy ci wyjdzie bo to pierdolony eksperyment Czy zakonczy sie bezwzglednie i nieszczesliwie Nieliczne mordki znaja moje wersy na pamiec I nie wnikaj czy powodem ze przesly to samo Jak chcesz poznac na nasze zycia to zanim zaczniesz Wystarczy ze spojrzysz na twarze naszych matek Sa zbyt wymowne w oczach pustkę czerń zdobi I dlatego ja kurwa nie okazuje emocji Wylecialy mi wszystkie wspomnienia z glowy To jakbym sie teraz urodzil Ale o lepszym zyciu wciaz nie ma mowy raczej Chce uciec stad skad czerpac motywacje Kazdy motyw jest czarny nie ze klopoty z prawem Ale chyba mialem motyw zeby zostac narkomanem Wychowala mnie matka i nie mam zalu w zyciu Bo dorastam wiec musiala mnie wypuscic na ulice One zrobily swoje bo są szare Ubraly nas jak szlismy boso w strone gdzie niosa zamet Tu nikt nie podpowie dokad ale Jak ty sie potknalem topiac w bagnie i ciezko o sprostowanie I znowu czuje sie jak cieplo zimno Witam dzien nikotyna kawa i flegma z pyska Boisz sie samotnosci ja boje sie jej braku Stoje z boku wszystko czego potrzebuje to nasienie maku Budzie sie z pierdolonym lękiem od rana typie Mysle o tej petli bo wreszcie ogarniam życie