ToMZeT - Spectrum lyrics

Published

0 108 0

ToMZeT - Spectrum lyrics

[Verse 1: Niespokojny] Spójrz w moje oczy, często poddają się smutkom Lecz gdy rośnie drzewo szkopuł, nie podlewam go wódką Bo znałem takich, co nią poprawiali nastrój A na piedestale z czasem zatryumfowało sacrum Zapach marzeń, wonny jak dym z kadzidła I dylemat, którym na tę chwilę móc przyczepić skrzydła Smak doświadczeń, w których przeważa gorycz A codzienną radość życia wypiętrza algorytm Nie chcę już tak żyć, proszę wyrwij mnie z tej farsy Gdzie krzywych spojrzeń ludzi nie warunkuje astygmatyzm Gdzie altruizm to rzecz obca, choć z pozoru ludzka Chcemy latać, choć ciężko na nogach ustać Trzymać swoisty pion wokół tańca emocji Trzymać swoisty pion wśród fasonu dewocji Kalejdoskop wspomnień, to jedyny cenny aspekt Dla którego warto żyć trzymając dystans do ustępstw... [Ref.: ToMZeT] Nie musisz mi schlebiać, nie klaszcz w dłonie Lepiej podaj mi ją - swoją dłoń zanim utonę Bo nie szukam pochlebstw, za prawdy głęboko ukryte Pragnę opinii, jedynej prawdziwej, tylko tej konstruktywnej! [Verse 2: ToMZeT] Gdy patrzę na ludzi szukając w nich siebie Zbyt szybko się gubię, wśród zapatrzonych w siebie Na obcym niebie krążą sępy, szukając padliny Wszystko mówi mi, że nie jestem już z tej samej gliny Jestem normalny, nie zmienię się raczej jak Ty Jesteśmy inni wobec myślących nie tak jak my My to nie święci, choć słońce nam świeci to samo Lekko walnięci, budzimy się zmięci co rano W dzisiejszym świecie bez potrzeb i cudów oddycham Padam bezwiednie, zmiatając brednie pod dywan Mam sny zwyczajne, jak lot jednostajne od zawsze Gdy oczy zamykam, czuję umyka co ważne Nieważne, przeważnie uciekam gdzieś obok Gdzie słowom najprostszym nie towarzyszy słowotok Nie szukając pochlebstw, za prawdy ukryte Pragnę opinii, tylko tej konstruktywnej... [Ref.: ToMZeT] Nie musisz mi schlebiać, nie klaszcz w dłonie Lepiej podaj mi ją - swoją dłoń zanim utonę Bo nie szukam pochlebstw, za prawdy głęboko ukryte Pragnę opinii, jedynej prawdziwej, tylko tej konstruktywnej!