[Zwrotka 1] Kolejny raz kłócę się ze sobą, to straszne Bo co najgorsze to nie zawsze mam rację Ty Znasz mnie, dziwne kminy męczą mnie nocami Nim zasnę wciąż walczę z porytymi myślami Jestem dzieckiem, tak bezsilnym choć ambitnym To nie mam siły do indywidualnej bitwy Może jutro bedę duży, będę mógł więcej niż patrzeć I już się nie powtórzy ten scenariusz co zawsze I znów to samo, budzę się rano Coś nam zabrano, możliwości by tu stanąć Twardo na nogach, stawić czoła im właśnie Ale jestem dzieciakiem, nie traktują mnie poważnie A widzę więcej niż oni, a co więcej mam pomyśl By coś zmienić na lepsze, dopisać kolejne strony Oddać serce za kraj, za ludzi, wygrać z tym wszystkim Oni mają to w dupie, z czego dziś liczą zyski [Zwrotka 2] Sobie nie patrzą na ręce, patrzą tylko tym słabym Którzy nie mają nic, a czasem chcą by ktoś ich zabił Chcą im zabrać coś jeszcze, lecz nie zabiorą godności Tylko w biedzie poznasz jakie masz naprawdę możliwości Choć to ja jestem dzieckiem, oni tworzą plac zabaw Ci dorośli których zawiść mnie przeraża Pytam gdzie jest Polska walcząca i zjednoczona (no gdzie?) I kto tą Polskę od jej wnętrza pokonał ? Spójrz w lustro, pusto, tylko człowiek nic więcej A teraz niech wszyscy razem nagle złapią się za ręce I ruszą na tych którzy nas ograniczają Pokażmy im że naszych możliwości nie znają Nie chcę czekać do jutra, jeszcze dziś chcę to wygrać Chcę być tam, gdzie nikomu nie dzieje się krzywda Chcę być tam, gdzie ludzie nie boją się spojrzeń Ale jestem tylko dzieckiem, mi trzeba czasu by dojrzeć