Sprawdź, sprawdź, sprawdź, sprawdź tę historię Z trzech pokoleń, aha, ta-ta-ty-ta-ta Chyba jestem pomiędzy ostatnim ogniwem, a środkowym Ale usiłuję jakoś wprowadzić to ze swojej młodej głowy Moje trzecie oko obserwuje tych ludzi i wiem co myślą Oni mnie nie rozumieją, ale mam dość powodów By milczeć, jestem w końcu seniorem rodu Nim przyjdzie mi pożegnać się z tym światem Będę siedział z synem, wnukami dzielił opłatek Nic nie mówił, podziwiał choinkę Kochał tego którego kiedyś nazywał synkiem Teraz jest gościem w jego domu I dziś jest prościej, wyzwisko to biedak, nie komuch Nie jestem z tych postępowych starców Którzy zaczynają uprawiać jogging w marcu W Internet wpisują jakieś hasła Kiedy ja wolę czytać książkę, palić i kasłać Projektowałem domy, nigdy nie byłem w partii Miałem studia, pomysły, obliczenia i kartki Komputer to był przykład abstrakcji A dziś bez niego nie zaprojektują nawet kapci Nie lubię rozmów z synową Ciągnie mi chłopaka do sklepu po każdy gadżet i nowość Oglądamy mecz, telewizor taki płaski Pamiętam gdy innowacje wprowadzali po coś Dla przykładu taki kolor mówi wnuczka, jest bystra Moja krew, będzie z niej artystka (moja krew) (To ich życie) tak myślę (a w tej wolnej chwili, co?) Wsadź głowę pod kran, odkręć wodę i patrz Naprzeciwko ciebie stoi nikt inny tylko ty sam Przetrzyj oczy, weź wdech i pomyśl o tym Odpowiedz na pytanie czego naprawdę chcesz A teraz wydech daje pozorną ulgę Od głosów, które ci mówią, że życie to turniej Nagrody są dwie - miłość i konto Tylko czy aż tyle ty zamierzasz osiągnąć? Oni mnie nie rozumieją i jeszcze parę rzeczy bym dodał Ale uśmiecham się, bo dzisiaj mówią do mnie Gospodarz to, gospodarz tamto Kiedy co święta dokładam do tego kolejny banknot Zaparkowałem pod biurem znów nieco krzywo Oczywiście potem znajduję mokry mandat za szybą Oczywiście muszę stać w korku Spłacić kredyt do przyszłego wtorku I ból przeszywa mój korpus Ale co oni wiedzą, niczego im nie brak I nie daj Boże wyczują, że coś nie gra A Marek powiedział mi dziś w pracy na papierosie (Mówił) Chryste już dużej tego nie zniosę Żona dorabia mi rogi, czuję to, a co mam robić A syn się nie odzywa, ciągle z domu wychodzi Myślę teraz nad tym, bo mu nic nie poradziłem Ale to mój szef, niech nie myśli, że włażę mu w tyłek Dosyć, pójdę ojcu pokazać plazmę w pokoju Niech wie jak można korzystać z tego ustroju Bo córka też się cieszy i żona Nie pozwolę by te ferie na południu Austrii przeszły koło nas Narty, córuś snowboard, ja się staram By przed wyjazdem kupić jeszcze nowy aparat Ale wciąż, co słyszę? zły ojciec, zły mąż Wsadź głowę pod kran, odkręć wodę i patrz Naprzeciwko ciebie stoi nikt inny tylko ty sam (słyszysz?) Przetrzyj oczy, weź wdech i pomyśl o tym Odpowiedz na pytanie czego naprawdę chcesz A teraz wydech daje pozorną ulgę Od głosów, które ci mówią, że życie to turniej Nagrody są dwie - miłość i konto Tylko czy aż tyle ty zamierzasz osiągnąć? Oni mnie nie rozumieją, chciał, aby móc to krzyknąć Tu i teraz, kiedy siedzą przy stole i milkną Bo coś w telewizji przykuło ich uwagę Rodzice zdziwieni, ten sceptyczny dziadek Mi tu SMS'y przychodzą pod stołem od Krzyśka Dziewczyny mówią, że jest matołem, może być Jak dla mnie wiecznie skuty Fajnie, tylko zmieniłby te wieśniackie buty Te wieśniackie bluzy, dziewczyny mówią, że śmierdzi Ja tam nic nie czułam, a on uparcie twierdzi Że pokazałby mi jak się wyluzować Obiecał piguły, palenie, speeda i browar A starzy myślą chyba, że życie to serial I, że przekręcą mnie na tych feriach akurat To będą pierwsze ferie, które spędzę z moją paczką Nie jak jakaś siksa z rodzicami w górach Krzysiek powtarza mi, że ja nic nie wiem Bo mieszkam w Warszawie w willi za tym lepszym brzegiem (Tak mówi) że takie jak ja są za delikatne I to przypadek, że nie chodzę do szkoły prywatnej I tylko chwali mnie za wiedzę o hip-hopie Coś z tego będzie, czuła to, miała to w horoskopie Czuła to, miała to w horoskopie, tak, Baran Nie piszę nawet o Polsce klasy B Słyszysz, zrobię to później A za ten qu'est-ce que c'est To miejska A klasa, pozornie nudna Wiesz, dobre zarobki, Volkswagen Pa**at Nie piszę epilogu Nie jestem z zamożnej pełnej rodziny Niestety, a może dzięki Bogu Ty czytaj między wierszami, selavi Tak zaczynają się manewry na Placu Zbawiciela dziś