Tede - Mróz lyrics

Published

0 531 0

Tede - Mróz lyrics

Posłuchaj tego. Weź się zastanów. 9 dni po rocznicy stanu. Grudzień - telefon - zmiana planu ludzie. Nawijka - jest robota na luzie, biorę. Wiedziałem - to będzie hardkorem. Podjechałem na ustawce w samą porę Towar biorę i zleceniodawcę Ten sam głos co w słuchawce Idą KM-y mi spod nogi To jak epizod z kina drogi Dla całej załogi te pozdrowienia Jadę - mam coś do załatwienia Nic to nie zmienia, że nie wiesz co wiozę. Może coś szmugluję swoim wozem? Prognozę, daj prognozę - mróz. Ślisko na drodze - 4 WD, luz... Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Płyniemy. Coraz bliżej. Czas mija. Docelowy port - tu zawijam. Los nam sprzyja - na rano mamy szansę Wykonać do WWA transfer. Rusza panzer. Błękitny panzer. Czołg, co prowadzisz go jednym palcem. Czołg, co walczy z dystansem... Czołg, co musi wygrać w tej walce. Trasa - kawałek Gutka i Basa Właśnie minęła nas czarna "S" klasa. Tuż przy tych lasach jest duży parking. Choć, wysypiemy resztę z samarki. Rzeczywiście - parking. Zjeżdżam, dobra. W chuj TIR-ów, lokację trudno obrać. Staję z boku, rozkrusz dla nas obu. Nagle, ja pierdolę - uuu kogut! Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Przypał, on chwilę wcześniej rozsypał. Ustawa działa - penitencjał - 3 lata, lipa. Paranoja - opuścić pojazd, czy czekać Aż psy zaczną szczekać, hauuu! Dzięki Bogu rozkruszył w miał to co miał, A pies przy drzwiach już stał. Myślę teraz. Podchodzę do transportera. Ten patrzy na mnie, drugi drzwi otwiera. Wyglądam na rapera, co? Nie pasuję do 4runnera. Mimo to, dokumenty. Proszę, wszystko się zgadza. Daj pan spokój panie władza! Tamten do bagażnika łeb wsadzać chce. Co pan tam ma? Kilka CD. Czy pan wie że za stanie pojazdu Dwa metry za znakiem "zakaz wjazdu" Ma pan 300 karę, punktów parę. Rozumiesz pan? To 3 bańki na stare. Przekalkulowałem półtorej w blacie. Mówię - panowie, litości nie znacie. Co, dogadacie się ze mną na punkty? Kumacie? Nie chcę w święta być smutny. Ten większy spojrzał mi prosto w oczy. Wiesz? Człowieczeństwem mnie zaskoczył. Ta historia kończy się na tym. Powiedział - za duży mróz na mandaty... Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel. Jadę jadę. Trasą lecę. My mamy towar, oni becel.