[Verse 1: Rose] Słyszę KUBA WSTAWAJ i chcę krzyczeć wypierdalaj Ale w porę zdaję sobie sprawę że to moja mama (uff) ale fart, pewnie by mnie zajebała Ale co to zmienia skoro nadal nie chce mi się wstawać Przełączam budzik na pięć minut później nim wstanę Przecież przez to się nie wyśpię bardziej, to pojebane A czasu mniej na przygotowanie się, kurde Już teraz wiem, że jak zwykle znowu się spóźnię Mimo to włączam kompa, w kuchni robię kawę Potem do kibla się odlać, bez pośpiechu nawet Wracam do pokoju z kanapkami i kofeiną Zanim zacznę to konsumować to lata miną Włączam fejsa i jak debil każdego sprawdzam linka Mija pół godziny, kanapki czerstwe, kawa zimna Opierdolić chcę je szybko, ale wchodzą wolno Wypierdoliłbym je kurwa najchętniej przez okno Patrzę ile czasu mi zostało, w chuj mało, biegnę Umyć zęby, ledwo się wyrabiam na zakręcie Wchodzę pod prysznic, kurwa, zgubiłem klapki Pięć minut? kwadrans? zależnie od sytuacji Ubrany, ożeźwiony, chcę brać psa na spacer. pizda Bo przed wyjściem wypadało by się wysrać Robię sprawę numer dwa i wychodzę z nim, teraz już gładko I w sumie fura centralnie pod klatką Ale nawet pies opierdala się niesamowicie Zaczynam wierzyć w to, że jest taki jak właściciel Mówię "ziomek weź sie pospiesz, bo będę miał lipę A i tak jestem spóźniony" - piepszony dollitle Trochę spóźniać się to ponoć modne, sporo już mniej Właśnie teraz zaczynam się spieszyć skoro już wiem Szukam klucza i myślę, że czas jak na mnie jest niezły Wsiadam w furę i kurwa zonk, JESZCZE SOCZEWKI [Cuts: Dj Danek]