Tau - Maria Konopnicka lyrics

Published

0 107 0

Tau - Maria Konopnicka lyrics

[Intro: Tau] Opowiem ci bajeczkę o rzeczywistości, o świecie, o którym juz nie pamiętasz. Posłuchaj [Refren: Tau] I kiedy widzę cały świat, znowu nie rozumiem nic To chyba jakaś Pani baśń, proszę wytłumaczyć mi [Zwrotka 1: Tau] Niedawno niedawno temu, żył sobie młody chłopiec Dobry człowiek, niczego sobie i mądry koleś - Piotrek Skończył szkołę tego dnia i ustawił się z ziomem Wyszli na rower, w taką pogodę szkoda siedzieć przed kompem. Proste, chłopiec miał kilka zajawek, zainteresowań, pasji, koników i hobby Mniejsza o nazwę, miał je, jego przyjaciel miał ksywę Diabeł i zawsze w drodze powrotnej wymyślał trasę Tym razem lasem Dajesz "Kto ostatni ten nie ma jajec" i choć miał je machał pedałem jakby był kolarzem, wygrałem! Uniósł triumfalnie ręce pod lasem Tamten z językiem na ramie dowlókł się drugi i coś tam o falstarcie Jacie, Diabeł, ale ty jesteś normalnie, dajesz tą gandzie odpalę I lecimy dalej w fazę, zanim się ściemni chcę mieć jazdę jak na Tour De France i nagle spotkali kogoś kto opowiadał bajkę [Refren: Tau] Od dni kiedy widzę cały świat, znowu nie rozumiem nic To chyba jakaś Pani baśń, proszę wytłumaczyć mi [Zwrotka 2: Buka] 12 lat w drodze otwieram jej pierwszą książkę Na twardo wchodzę, choć okładka była miękka, wydana w promocji Wlazłem do bagna, choć miałem Reeboki ze Seattle od cioci Ta bajka mąci głowę jak woda, gdy wiadro ci wchodzi Bezdenna studnia i co dnia, się nad nią zawodzisz Kolejna książka może da ci odpowiedź W każdej następnej coś tracisz, choć to ta sama opowieść Jak odgrzewany kotlet na patelni marzeń teflonem zwęglony Bez głowy bałwany toczą kule śniegowe Za górami, lasami, gdzie trylogiami, sagami, zabrnąłem Czasami na moment są z nami na jawie upiory, te chore Stany, przestaw zegarek wracamy na tory obrane Ku pamięci autorki, książki poukładdane Na dobre, nie zaglądałem ponownie Mam wiarę: "I żyli długo i szczęśliwie Koniec." [Zwrotka 3: Tau] Zalane potem dzieci wyszły wykończone z lasu stały tak przez jeden moment potem rzewnie zapłakały Nic nie było kolorowe tak jak pamiętały Wszystko czarno białe na dodatek nie ciekawe dla nich, Pytały: Kim jestem? Człowiekiem? Czy jego wyobrażeniem Nie wiem gdzie jestem samotny w tym wielkim lesie Ta planeta to kula u nogi szukam tu drogi smutna to myśl, że Wszystkie prowadzą mnie do trujących roślin Nie mogę bez nich myśleć, nie mogę bez nich śmiać się Życie jest bez nich lipne, życe jest bez nich straszne I gdzie jest diabeł? Był tu za każdym razem, gdy chciałem uciec do bajek I znalazłem się nagle w koszmarze, gdy przedstawił mi Marię Tak się w niej zakochałem choć to platoniczna miłość Nic co martwe nie da spokoju na zawsze I jeszcze za nią płacę? I jeszcze przez nią kaszlę? I ciągle w głowie nazywa mnie narkomanem Teraz za każdym razem, gdy jadę tam napawa mnie strachem Bo może już nie znać bajek i wyczerpałem wyobraźnię Panie! Przebiłem ścianę za wszechświatem i zaplątany w plazmę bajek czytam już tylko Marię, daj mi Prawdę Jeśli istnieją te Twoje anioły to ześlij je na moje demony Bo wykopały mi doły, nie chcą opuścić mi głowy ja chcę być wolny Boże nie mam kontroli uwolnij mnie z tej chorej dobranocki [Refren: Tau] I kiedy widzę cały świat, znowu nie rozumiem nic To chyba jakaś Pani baśń, proszę wytłumaczyć mi [Zwrotka 4: Tau] Poszły dzieci na jagody dla mamy dla taty Rozesłał im las pod nogi Królewskie makaty Dzikiwe drzewa, dziki i lisy w kniejach Ścieżka, wąska wydeptana przez człowieka A w tym lesie szumy grają i dziwne muzyki Echa echom podawają wołania i krzyki Myśli jest i tak wiele, a każda Ci szepcze Niesie się po wyobraźni jak ten dźwięk po lesie A w tym lesie dęby stare dawne wieści prawią Tych dziateczek jasne głowy szumem błogosławią Radość, uśmiechnięte buzie małe słońca Żadna mleczna droga nie jest dla nich mroczna I dziateczki chylą czoła zasłuchane w szumie Które w sobie ma anioła to tę wieść zrozumie Śmiech, tańczą dzieci kwiaty rozrzucają ściężką Lecz do każdej światłej duszy kiedyś przyczepi się ciemność Rzuć to ścierwo, prędko