Szur - Karabiny z drewna lyrics

Published

0 246 0

Szur - Karabiny z drewna lyrics

[Producent: Szur] [Zwrotka 1: Szad Akrobata] Gdy byłem dzieciakiem, rodzice mówili mi: „to czas pokoju” Na filmach widziałem krajobraz po boju i niebo zielone tak - od spadochronów Widziałem na filmach też wojska w konwoju i w prośbach o sojusz I tak od porodu, może do rozwodu wierzyłem, że to czas pokoju. A nie gra pozorów... Gdy byłem dzieciakiem, bawiłem się w wojnę i byłem jak żołnierz Z ołowiu, plastiku, na koniu, jakkolwiek... Widziałem w tym glorię, nie zbrodnię Gdy byłem dzieciakiem, nieraz na dywanie, wjeżdżałem we wroga czołgiem Bo nie wiedziałem, że jeden człowiek, to tyle planów, marzeń, wspomnień... Jako nastolatek, bawiłem się w wojnę, z paroma rówieśnikami, a drewniany karabin, z niekończącymi się nabojami, nie ranił nas... Jako nastolatek robiłem zasieki z gałęzi, a nieśmiertelniki to były rzemyki na piersi Jak posyłaliśmy pociski do siebie seriami, nie było agresji tam... Ta! Ta! Ta! Ta! Nie było łez i ran... Ta! Ta! Ta! Ta! Nie było śmierci tam... Ta! Ta! Ta! Ta! Dziś, kiedy dorosłem, to miewam sen o tym, że otwieram oczy W pokoju, na łóżku i nie mam sufitu... Pod niebem niebieskich ciał... Po huku ciężkich dział [Refren: Szad Akrobata] (x2): Czasami o tym, a czasem o tamtym... Aromat kawy, smak czekolady... Gala brzydoty... Pałace pogardy... Ramiona władzy... Panteon sławy... Zapach psychozy... Pacjent otwarty... Krajobraz naczyń... Aerokształty... Zasady wojny... Angaże do armii... Grad ognia maszyn... Ameno martwym [Mustafa] Karabiny z drewna, próchnieją w mroku starych szaf! Nikt już o nich nie pamięta... Przesiewamy przez palce czas... Karabiny z drewna, przyniosły huk żelaznych dział... Spełnia się przepowiednia... Biją w tarabany. Wróg u bram! [Zwrotka 2: Szad Akrobata] W szkole koledzy, a po szkole za blokiem konflikt zbrojny... Już wtedy, te szczeniaki to psy wojny. Jak sobie to przypomnisz: zwolnij! Kasztany, to były granaty w kieszeniach spodni - mieliśmy siniaki od nich, ziomki Głośniki i diody plastikowej broni, uruchamiał włącznik i prawdziwy front był! Ukryte nad butem plastikowe ostrze, wyimaginowane rany kłute... Gałąź służyła za wyrzutnię – moździerz, niszczyła z udawanym hukiem Kiedy ostrzeliwaliśmy tę wioskę, w której schowany nasz wróg jest... Potem szeregowiec czekał na śmigłowiec, a kiedy lądował, każdy jak na filmach w przód biegł... Zapytaj tu Serbów i Macedończyków... Kosowian zapytaj, a nie polityków Co tu - manipuluj, a tam - modyfikuj... Obywatele mówią o ryzyku... Mówią o wyniku... Mówią o wyścigu zbrojeń Mówią to, a ja się tu instynktu boję Kiedy wycieram stalowy pistolet... Ładuję naboje... Syreny zawyją, bojową godzinę... Prywatny karabin mam i amunicję Bo kiedy tu przyjdą po moją rodzinę, wiem, że nie pomoże nam żaden oficjel Nim cyjanowodoru i żelazo hemu gazami nam wypalą gardło A rakietami pogaszą światło... Czekam jak na samozapłon! [Refren: Szad Akrobata] (x2): Czasami o tym, a czasem o tamtym... Aromat kawy, smak czekolady... Gala brzydoty... Pałace pogardy... Ramiona władzy... Panteon sławy... Zapach psychozy... Pacjent otwarty... Krajobraz naczyń... Aerokształty... Zasady wojny... Angaże do armii... Grad ognia maszyn... Ameno martwym [Mustafa] (x2): Karabiny z drewna, próchnieją w mroku starych szaf! Nikt już o nich nie pamięta... Przesiewamy przez palce czas... Karabiny z drewna, przyniosły huk żelaznych dział... Spełnia się przepowiednia... Biją w tarabany. Wróg u bram! [Teksty i adnotacje na Rap Genius Polska]