Szesnasty - Szklanka lyrics

Published

0 494 0

Szesnasty - Szklanka lyrics

[Zwrotka 1] Ten bar i my dwoje, barman, kolejkę polej I polej też tamtym przy stole, dziś piją za moje Dziś, nie chce się bić i nie mam o co walczyć Jedyne czego potrzebuje barman pustej szklanki Chyba da się załatwić, w głośnikach ktoś uwielbia ją Ona dla kogoś tańczy i proszę, teraz wyjdźmy stąd To będzie smutny walczyk, tylko wezmę to szkło Rzucam stówę, chyba starczy barman, chyba starczy Mamy pod stopami asfalt i nad głowami gwiazdy I proszę zatrzymaj czas niech nie kończy się jak każdy inny Nie jestem każdym innym, dziś będzie inaczej Dziś to ja wleje do szklanki coś, czy wypijesz, zobaczę To kopnie znacznie mocniej niż te czterdzieści procent Odzierając emocje dając nieprzespane noce Proszę, tylko wysłuchaj zanim powiesz, że znasz to Teraz chodź, opuśćmy to miasto I chodź, opuśćmy to miasto I chodź, opuśćmy to miasto [Zwrotka 2] Dziesięć mililitrów złości, a ciężko to przełknąć Kilka kolejnych kropli kiedyś zatrzyma to tętno A złości mnie kiedy każdy pyta co jest ze mną I zabierz mnie stąd, pewnie tak bym pisał Gdyby nie jebane hektolitry chęci smaku życia Wlewam arogancję, tego starczyło na dwoje, by Czasem robi za tarcze mi, by życie nie kopało w ryj Choć odstraszało też tych, co mieli zostać Z czasem trochę przysiało się ich, nigdy konstans Droga wolna wlewam do wolności miłość Stawiam ją ponad miłość, nigdy nie chcę czegoś trzymać siłą Czasami śliną tylko coś tam pozlepiało się I spoko było, tylko jakieś to nietrwałe jest I nadwrażliwość wlewam też, czuję mocniej Gdy patrzę na cokolwiek, to jak bym patrzył na słońce A najdrobniejsza iskra w sekunde staje się ogniem Zaufaj, nie chcesz być tam, gdy to wszystko pierdolnie Gdy to wszystko pierdolnie [Zwrotka 3] Wlewam zmienność w 4D, trzy osie to za mało Tu by ponanosić punkty gdzie tak coś się pozmieniało Znów i przez sekundę do mnie mów, bo chce Cie słyszeć Tylko po to, by za chwilę znów pokochać ciszę Wlewam sarkazm do bólu, pewnie, śmiałbym się z królów Nawet po wyroku od nich leżąc pod gilotyną Z moim katem zbijał piątki mówiąc "ziom, spoko było" Kazałbym nam robić fotki z podpisem "jedna miłość" Mililitry chłodu wlewam takiego do świata I nieważne, czym bym Cie rozgrzewał, to zawsze wracam I jest spoko, tylko wszyscy wokół myślą, że zamarzam Nie chcą złapać hipotermii, wolą unikać, nie sprawdzać Jest prawie pełna szklanka, ale nie tak, że się znamy I rozcieńczam alkoholem to i wlewam surrealizm Nawet nie licz, że zabiorę coś stąd, wszystko zostaw Chyba tylko Ty potrafisz wypić to do dna Wypić to do dna