Szad Akrobata - Sprawdzam lyrics

Published

0 289 0

Szad Akrobata - Sprawdzam lyrics

[Zwrotka 1] Co rano na nogi masowe roboty i won do roboty na kamieniołomy Bo góra zarabia tu na samoloty, a zarobiony to zadowolony! Zadowolony to wyluzowany. Wyrozumiały, prawie szalony! Ja wolę tematy nie na telefony, znajome tereny i moje rejony! Obowiązuje balowy strój, a szara para to zielony skun Stalowe lufy to tunele kul kiedy podzielę to ziele to będzie wiór Do wyjebania wór! Poryje baniak w chuj Trójwymiarowy zbój Zmielona, zielona, nie lada gratka! Spalona japa, znajoma klatka Po co tu komu ta szalona gadka?! Dlatego cię biorę kolego na świadka Linię wytycza metalowa siatka. Żywa zajawka, to moja matka Moja zabawka, rywali pułapka - stylami zabili by dwulatka! I Gdyby te typy tu rozumowały, to miałoby paru kolego zawały! I gdyby te typy tu poluzowały, to rymy, by pary daleko zabrały! Uwaga! Bo pali się za kulisami... Wylewa się na nich akwarium piranii! Zadowolone miny rywali... tyle, że dwóch, bo nie słuchali! [Refren x2] Panie graczu! Chcesz czy nie chcesz! Proponuje pójść na zmywak Nabieraczu grasz mordercę?! Sprawdzam! Cóż tak bywa... Styl, co wyrósł w moim mieście to styl czarnych płuc Wałbrzycha Gdyby wyrósł w twoim mieście wiedziałbyś o Burdż Chalifa! [Zwrotka 2] Ja tu nie mówię, że robię rozpierdol Ja go tu robie jak robili Serbom! Lata mi nadal, co gada lusterko, tym co łażą w oku z belką! Akrobata jak lokata! Welcom! Nie ulokowałbym w Amber Gold! Wybieram szalony bełkot, co zalatuje łobuzerką! Zadali pytanie mi psychologowie, czy jestem świadomy tu, tego co robię... Ja mówię, że dopóki mogę to robię, co robię, bo robię dla siebie i robię to sobie! Wilecy kurwa filozofowie - podoradzaliby mi tu na zdrowie Mili panowie... ale kolego nie chodzę, bo za wiele powiem! To nie możliwe! Niewiarygodne! Do pani Y, do pana X! Kiedy mi mówią: -Stary to obłęd! Ja mówię: -Mikstura od panoramixa! Która lepsza, moja najszybsza!? Dla niewidomych jak żona Fritzla Żeby poczuli się jak odkrywca, polecę na banie gadanie na żywca! Jak trzeba dowodu to solo nawinę i gdyby podali mi skopolaminę W dyby zakuli, czy na gilotynę. Nie daliby rady mi solo na sk**e! Zażalenia do wynalazcy. Do zawalenia tu godzina, czas by Podocierały bandery na maszty, po prostu, jak satelity w gwiazdy [Zwrotka 3] Uwaga ryzyko zawiera dynamit! Tu się nie zabiera jedzenia piranii Banany... Cholera! Na rany boskie! Woda wylewa, bo kanały wąskie! Zdemolowane budynki, zalane tynki, wylane drinki, zalane auta i parkingi Szalona fala maminsynki! Akrobata wiruje na majku, jak karuzela na lunaparku! Kolego lecimy na złamanie karku, pomimo tego, że rymy nie parkour! Niedowaiarków argumentami dziurawię, jak rekiny harpun smarku! Wyniki mojego całokształtu, pchają cię do samogwałtu! Przy wieczorowym, zielonym cygarku, na grubo dociera się do zakamarków Nie polecałbym ci zatargu, bo nie ma żartów, ale jest fartuch! Jak operuję, to robię się chujem z wrogiego gangu, który się nie pierdoli w tangu! Nie bierze jeńców, nie goli fantów, woli od banku! A do K do R do O do B do A do T do A Do roboty zabiera się jak tornado! Naładowany jak akumulator! Paraliżuje jak paralizator! Nic nie poradzę na to Znowu pokazał asa z klasą, w asfaltowych lasach masakrator! [Hook x2] [Tekst - Rap Genius Polska]