Ste'ven - Paralaksa lyrics

Published

0 126 0

Ste'ven - Paralaksa lyrics

[Verse 1: Warszawski] 365 dni w roku mój świat kręci się wokół Szkoły, pracy, chwil dla pasji, w domu siąść i mieć spokój I patrzę na to gdzieś z boku, każdy krok mijam wzrokiem To jak film, ja sam siedzę tu się wbijam w fotel To wszystko jest względne - ja i tych parę osiągnięć Ciągle coś siedzi we mnie, nie pozwala rzecz, że jest dobrze Kolejne szczeble na drodze po status za mną Spytaj tych ludzi z zewnątrz co czuję.. pewnie nie zgadną Z tej perspektywy wszystko może się wydać okej Oddalam się od punktu wyjścia, ale on wciąż się mnie trzyma potem Przechodzę kolejne mosty, to nie tak prosty zysk Ze świadomością, że sam przed sobą jesteś gorszy niż Kiedyś, choć lepszy w czymś jak mówił Bisz I nie ma tu równowagi, gdy lecisz w dół i wzwyż Naraz, wy pokażcie mi Newtona Który opisze to prawem, potem to prawo pokona Co?.. jabłko spada koło jabłoni ponoć, nie wiem W moim przypadku nie ma to za wiele wspólnego ze sobą Każdy mój owoc jest wypadkową złudzenia W środku ten sam nieład, zmienia się tylko punkt widzenia [Verse 2: Arik] Swoich marzeń wole nie mieć, ale wpisze w grafik Kilka co spaliło się w planach i nic poza tym Mijamy się ze sobą i z celami Jak spotykamy się to kilka słów i raczej nic poza tym Wiem, że przyjdą lepsze czasy Oddany nie widzę świata poza tym co robię, potem liczę straty Ciągle to wraca i to mój problem Taka prawda, bo brak ognia we mnie, życie jest chłodne Robię to dalej, widzę miejsce - dla mnie, nie mam ochoty by kończyć Potem się budzę w próżni, z dwa razy mniejszą dawką emocji Śmieją się i biją piątki, widzą jak łatwo pogrążyć Stoję w tym miejscu, gdzie stałem - plan: żyć bez troski Większe mam obowiązki, ale gardzę nimi Odkąd świat maluje się bez barw z mojej perspektywy Kiedyś mówiłem: pieprzę limit, niosłem swoją pochodnie dumnie W głowie robiłem zdjęcie chwili, teraz mam to... Chciałem to mam to... Wieczne zawahania i niepewność, niezłe bagno! Wbiłem się i nie chcę wyjść. Litość? Pewnie nie chcę i Mów co chcesz, mam stały rytm, nawet gdy padam na pysk