Steel M@nkey - Rutyna lyrics

Published

0 83 0

Steel M@nkey - Rutyna lyrics

HOOK Jestem tam, sięgam gwiazd, nigdy Cię nie puszczę Zabić czas, rękę daj mi, unikniemy stłuczek Światła blask, walić hajs, ucieknijmy w głuszę Zostaną tylko wspomnienia w odbiciu luster Kilkadziesiąt godzin mam dla Ciebie tylko Czas ucieka tak szybko, mam dla Ciebie całą przyszłość Chociaż życie dzisiaj dla nas to słaby sitcom Nigdy więcej nie chcę oglądać Twojej twarzy za szybą 1 VERSE Co za pech, trafiło na mnie, muszę żyć z tym Przecież nigdy Cię nie rzucę, nawet gdy zabraknie sił mi Chcę zrozumieć czemu zazdrość wszystko niszczy? Ufność trzyma nas kurczowo, tylko jaki smak miał Twój lipstick? Może przyjdę, dasz mi poczuć go raz jeszcze, co nie? Zapach Twych puszystych włosów, Twoją ombre Chcę raz jeszcze poczuć na skórze Twoje paznokcie Ale to nie wszystko po to, by rzucić to w jeden moment I koniec, pod zamkniętymi powiekami tracić oddech Zawsze kiedy Cię zostawiam, myślę czy nie bezpowrotnie Ja w to nigdy nie zwątpię, ale wiem, że Nieszczęścia chodzą parami, może Tobie ktoś zawróci w głowie? Dotykać Twych ud chcę, dotykać Twych nóg, też Spijać z Twoich ust deszcz, który pada cały dzień Chcę widzieć Twój uśmiech, całować Cię dumnie I nigdy nie ronić łez już, gdy rozstajemy na dworcu się 2 VERSE Może znowu wsiądę w pociąg już niedługo Moja droga, ukochana, kiedy ludzie mnie stąd puszczą Chociaż wątpię, oczy zachodzą mi łzami I stękamy w słuchawki z bezsilności, nie dajemy rady Męczę się dni dziewięćdziesiąt przeciętnie Aby spotkać Cię na kilkadziesiąt godzin, a ostatnio siedem Sam już nie wiem ile razy jeszcze wyślę Bogu Wiadomość, że nie chcę żyć i wysypię na głowę popiół? Karma wraca, to jedno mnie uszczęśliwia Ludzie, którzy ograbiają mnie z poczucia bezpieczeństwa Nawet energetyk już nie smakuje jak Twoja ślina Tak bardzo chcę Ci wykrzyczeć w twarz, że byłaś zawsze jedna! Miłość jest wieczna, przyrównałbym ją do bólu I depresji, która przykuwa do łóżka mnie jak ołów Zajrzyj w moje oczy, powiedz, że nie ma w nich smutku Chcę ponownie poczuć zapach czwartego peronu 3 VERSE Tyle szczęścia w sobie mam po tych pięciu dniach A pod koniec wszystkich z nich zawsze stres i nerwy Może zrobiłem coś nie tak i jutro kosza mi dasz Albo w ogóle nie przyjdziesz, lub zabraknie mi pieniędzy W Twych ramionach zawsze czułem się jak szlachta Czułaś jak bije mi serce, ja czułem jak mnie kochałaś wtedy Z każdym dniem uczucie rośnie, dzisiaj sięga K2 Nie chcę stać z samego rana w kasach po bilety Lecz niestety wszystko ma swój deadline Choćbyśmy się wymieniali przez usta powietrzem z płuc Mam nadzieję - matka głupich niby, umiera ostatnia jednak - Że za kilkadziesiąt dni zobaczymy się znów...