Sitek - Niesiemy Prawdę lyrics

Published

0 153 0

Sitek - Niesiemy Prawdę lyrics

[Zwrotka 1: Chada] Chodźmy brat we wspólną podróż, nadzieja we mnie mieszka Kilka nocy już spędziłem z tymi zapiskami Leszka Możesz skończyć tu na deskach, gdy życie Ciebie zbeszta Albo wstać i iść dalej, tak jak typy tu gdzie mieszkam Nie ma ludzi nic nie wartych, poczuj się jak u siebie W tym zalewie tego chłamu, gdzie kurwa nikt nic nie wie Kolor biały niepraktyczny, jak życie bez pomyłek Ziomuś też nie chciałem żyć, lecz w końcu uwierzyłem Weź obejmij mnie za szyję, chodź zobacz jak się żyje W tym kraju gdzie z pewnością nikt biedny nie przytyje Dziwko wyjęcz co Cię boli, a z resztą nie chcę słuchać Z całą sceną idź się ruchać, a później się naniuchaj Odłóż na wszelki wypadek to sumienie niewygodne Ja mam kurwa swoje życie, moje życie to mój problem A tak w ogóle mam się dobrze, jeszcze o tym usłyszysz Na marginesie kolo, wbijam chuj w Twoje opisy [Zwrotka 2: Hukos] Pamiętam czarne niedziele, na cyprysowym wzgórzu A dzisiaj sam w to nie wierzę, krzyczę rest in peace guru O bery zetrę mimiczne zmarszczki z Twojej twarzy Jeśli jeszcze raz powiesz, że hip-hop nie niesie prawdy Podwórko uczy zasad, policja uczy biegać Zamiast gadać o zasadach wolę ich przestrzegać Znam dowcip o najbardziej samotnym człowieku świata Ten dowcip często jest o mnie, pointa nie jest zabawna Siódmy rok, telefon w dłoń, kiedy siadam do wigilii Abonament TP'sy, miłości matki nie podliczy Tam gdzie pada, w asfalt odciśnięte dłonie Chodź to nie miasto aniołów, ani nawet Międzyzdroje Bóg stworzył ludzi na swój obraz, podobieństwo Nie szukam Boga w ludziach, chcę znaleźć w nich człowieczeństwo Fałszywe lisy ostatecznie skończą na kołnierzach Przerobieni na ozdobne futro rękami kuśnierza [Refren] x2 [La la laa] Znów niesiemy swoją prawdę To kawałek tego chleba, który utknie tobie w gardle [La la laa] Rap w biało czerwonych barwach U nas ziomek w tych linijkach sama prawda, tylko prawda [Zwrotka 3: Sitek] Pierdolę to jak mnie postrzegasz jak biorę bit to wchodzę w nich jak skurwysyn I nie wiem co popycha ich do tego by próbować z tym Niesiemy prawdę jakakolwiek by nie była Ale spoko będę krył cię, jeśli mówisz, że masz przypał Nie mam już sentymentów, to nie jest korzystne Gdy czują Twoją słabość, to Ci wjadą na tą psyche I nie panosz się już przy mnie, jeśli dawno mnie skreśliłeś Co mi teraz kurwa wmówisz, nagle jesteś mi coś winien? Nie wiem co jest bardziej przykre, od osiedli bez ambicji Bo patrzyli na nas z góry, żebyś tylko się ich wyzbył Mogę mówić o zawiści, ale w chuju mam ich bóle Orły latają wysoko, nie po to by czuć skruchę Wciąż bije piony z typami, od których bije prawdziwość I Ty wiesz, gonie za snami, do góry ginie zawiłość I śledź mnie, możesz nawet przez tą lornetkę Hejter ściąga to z bólem, jakby kurwa miał stulejkę [Zwrotka 4: Pezet] Czuję to tak mocno, jak jeszcze nigdy dotąd Kiedy siedzę tutaj z fajkiem, z ciężkim kacem, późną nocą Niosę swoją prawdę, mikrofon jest moją kosą Trzymam ją na Twoim gardle, dobrze radzę, milcz jak posąg Uderzyła Ci sodówa? Pierdolę twoje gwiazdorstwo Wyłącz mikrofon i idź sobie wstrzyknij botoks Zagrałem dwa koncerty, na których nie byłem w formie Bo wypiłem zbyt dużo, wielu ludzi tym zawiodłem Lecz znam swoje błędy, a ty nie jesteś święty Twoi producenci chętnie by dograli tutaj wersy Wiem, że wiesz o czym mówię, więc spierdalaj Bo jak powiem głośno to Twój statek nie popłynie dalej Więc przynieś flaszkę, nalej, przyznaj się do błędu Chyba, że wolisz beef to zjem Cię bez sentymentu W życiu pełnym zakrętów trochę się zgubiłeś Uwierz, nie chcesz żebym prawdę przyniósł na twoją mogiłę [Refren] x2 [Zwrotka 5: Pih] Jak kieszonkowiec, ostatnie złudzenia Ci kradnę Boisz się o własną dupę, a z nami chcesz nieść tą prawdę Trafiłeś pod zły adres, nie ważne w co dziś wierzysz Prawda ma to do siebie, po naszej stronie leży Tu gdzie nie jeden za news na "Pudelku" by zapłacił Ale to jest Polska, jakie gwiazdy, tacy paparazzi Niosę prawdę, nikt z nas się nie zeszmacił Przechylam setę z Chadą, braci się nie traci Szmula wystukuje fajkę, z paczki lecą z zapalniczką Za dupę podstaw hajsy, za typów scenę hip-hop Wiesz już dzieciak wszystko i znasz ich politykę Popatrz ilu MC's nawija pod publikę Gdy widzę [gdy widzę] jak idą po ulicy Najchętniej wydłubywałbym ich patykiem z chłodnicy Apetyt wilczy, mój instynkt nie milczy Niosę prawdę, wie o tym każdy sukinsyn [Zwrotka 6: DonGuralEsko] Ee, słyszysz mocne bębny Niesiemy swoją prawdę, choć diabły szczerzą zęby I krzywią gęby słysząc moje słowa Wiem gdzie, jak i którędy, nie mam potrzeb by się chować Wysoko głowa, niech opuszczają podli Za to będę dziękował zawsze, gdy będę się modlił Vietnam, good morning, bit trwa jak twierdza Modlin Nieprawdopodobni, jestem buntownik Nie kurwa trefniś fartowniś, raczej rzemieślnik, zbrojownik Gram prawdy, pieśni widowni Wieści ze Szpadyzorni, wciąż silniejsi, bo wolni Tu wiosennie w mieście nie boli Ewo, nie rewolucja, to nie cytat z Nietzschego Tak z niczego, wyrasta rap-drzewo, od reprodukcji na lewo Niesiemy prawdę we własnym tempie Co nagle to po diable [Tekst - Rap Genius Polska]