Sherlock - W biegu lyrics

Published

0 73 0

Sherlock - W biegu lyrics

[Zwrotka 1: Shellerini] Niejednokrotnie biłem się pięścią w pierś W świecie, gdzie gniew doprowadza do łez Na mieście noże, uśmiecha się pod nosem bies I wszystko okej jest, nie każdy farciarzem jak Noe Dzień pod blokiem bez emocji, wita poker face Życie to moment jak wdech - wydech - koniec Stres trawi jak ogień Donieck, piątek to wasze zdrowie I może tobie, ale mi morze marzeń nie wyschło I zrobię wszystko nim zamilknę jak Smoleń Jak Fiedler wciąż w drodze, ambicje wbite w CV I kiedy przyjdzie odejść mi to chciałbym tak jak Chryzyp Spisanych kartek ryzy, kto nie ryzykował, się spiął Moi ludzie z nizin skaczą w stóg siana jak Ezio Chuj w marazm, to bieg po runo, mówią przez piekło Trudno, zbyt rzadko, lekko wiesz toruję swoim ludziom Ci co karmią obłudą, szczują, kpią niech się pieprzą Z Pe-o-zet-n-a-n z kreską, salut! [Refren] Zanim wchłonie mnie piach w środku klepsydry Chronosa Za dnia pędzę przez świat, wersety pisze po nocach Nie słucham rad tych głupców, nie idę ślepo za stadem To dla tych którzy są zawsze obok mnie kiedy krwawię To dla naszych ludzi, pow pow, to dla naszych ludzi! To dla naszych ludzi, pow pow, to dla naszych ludzi! To dla naszych ludzi, pow pow, to dla naszych ludzi! To dla naszych ludzi, o! [Zwrotka 2: Słoń] Nigdy nie byłem typem który własne życie woli przespać Nie mam patetycznych wersów naiwnych jak oczy dziecka To Słoń i Szelka, kręcimy swój film jak Carpenter Mam sporo nowych doświadczeń i tych kilka dziar więcej Przez świat pędzę jak dzieciak z torebką na wyrwie Ty zanim powiesz cokolwiek ja zdążę zjebać za winklem Moją nawijkę i chamstwo ceni każdy koneser Nie mam w dowodzie Neil Armstrong choć potrafię polecieć, (jedziesz!) Im więcej wiedzy tym patrzę na świat inaczej Ex-koledzy chcieliby żebym skończył jak kamikaze Wokół sami łgarze gapią mi się w portfel przez ramię Więc stale trzymam palec na spuście jak Bladerunner Bez bajek i półprawdy, intensywna woń padliny Lodowate ostrze życia wybebesza nas jak ryby Dziś liczysz przypływ gotówki i puszczasz barmance oczko Jutro na onkologii pustym wzrokiem patrzysz w okno Znam dobrze samotność, poznałem zimno, szarugi Co chwile widzę na skałach te roztrzaskane szalupy I zanim przyjdzie Anubis, płyniemy wpław lub pod prąd Zostawiając ślad po sobie niczym Kaijū w Tokio [Refren] Zanim wchłonie mnie piach w środku klepsydry Chronosa Za dnia pędzę przez świat, wersety pisze po nocach Nie słucham rad tych głupców, nie idę ślepo za stadem To dla tych którzy są zawsze obok mnie kiedy krwawię To dla naszych ludzi, pow pow, to dla naszych ludzi! To dla naszych ludzi, pow pow, to dla naszych ludzi! To dla naszych ludzi, pow pow, to dla naszych ludzi! To dla naszych ludzi, o! [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]