Sampler orchestra - Szczęśliwy idiota lyrics

Published

0 118 0

Sampler orchestra - Szczęśliwy idiota lyrics

[Zwrotka 1: Sokół] Kto ją kurwa nazwał Adelajda Może Adelida ale, jeden chuj Niedorozwinięta matka, lub wredna chyba Cynki chodzą, ze pół na pół Tak czy tak, w sumie zaznała farta Jej cycki to dowód, że istnieje Bóg Trzy głowa Ada była bardzo otwarta Wszystkich wita wiktorią z ud Jedno piętro pod nim, ona żyła Jeden pion są, Z jednej klatki Urwał se kieszeń od spodni On się prawie wysypał i zgubił klapki Z balkonu filował vipa jej Toz to cipa jej, a kafelki mokre W balustradę ostro kopnął łbem Az go zabrał sen, to już mniej istotne Tak szanował to co ujrzał w niej Że wyraz szacunku skleił mu kołdrę Na ironie źle skleił jej ojciec Klapkiem tym obcym obił jej mordę Nie wiadomo jak i czy z człowiekiem Taki melanż, Ada zaszła w ciążę Ni chuja nie miała w czym wybierać Pół osiedla znało jej wnętrze dobrze Wpuściła Krzyśka z piętra wyżej Za 5 miesięcy miał piękne dziecko Jebnął się lekko w matematyce I szczęścia pełni łyknął to na miękko Kto ci kurwa wmówił Adelajda Ze mu paczki dolarów ze Stanów śle wuj W Tesco na kasie źle sam zarabia Bełchatów nie leży w Teksasie, ni chuj! [Refren: Sokół] Dla ciebie buch buch i przypodobaj się procom Syp ścieche łup łup łupnij i pamięciówki wal nocą I jeszcze rób rób ty, wrażenie na nich tu po to By cały klub mógł żyć tym szczęśliwym idiotą [Zwrotka 2: Brahu] Towar się skończył, zjechał na baze 5 minut kminił co wynieść tym razem Z domu, gdzie matka spała jeszcze Źrenice jak piątki i zimne dreszcze Wbił do pokoju Ocena's Eleven Zawinął dwie gry bratu Jak Ben Johnson cisnął do dilera mówiąc ze to fanty z kwadratu Wystawca wiedział, że [?] jest w drodze Zrobił z pięćdziesięciu, dwadzieścia procent Wypadł do niego jeszcze zanim wjechał Kreatyna, apap, mefa Z powrotem do kumpli na ostry melanż Nabity jak PKS do Lichenia Przewijał do rana, to jedno potrafił O pieniądzach i kobietach polskiej mafii Nie słuchał gdy mówili wciśnij pauzę Dostał na dziurę po trzeciej uwadze Obrócił to w żart; dobrze śmiał się błazen Wziął Adelajdę i wyszli razem Jechali do niej, leżeli nadzy Chawira wolna, podjeżdżał 3 razy Niestety chuja zostawił na tacy Nie było viagry i nie było kasy Resztką się zegnął, Andzia nasyp Miał problem ze wzrokiem nie widział się w pracy Zasiłek nie stykał, tramwaj nie bryka Sens widział w ściemach i w narkotykach Żył szybko nie wiedząc tylko po co No właśnie po co?, Chyba tylko po to Żeby by szczęśliwym idiotą [Refren: Sokół] [Zwrotka 3: KaeN] Ona budzi cię, budzi znowu dzień ten Na zegarze widzi znowu 5 rano Męża pochowała, dzieci dwójka Na stoisku na bazarze stoi, jest prostą mamą Tą zadbaną Zawsze gdy wychodzi to spogląda jeszcze na swych synów dwóch Pokój rozjebany, jebie gołdą Ona mówi w duszy, że brakuje mi Krzysiu słów Krzysztof starszy, ma dwie lewe ręce Do niczego nie nadaje się ten typ Kima do piętnastej, sypie sobie ściechę Gruchę wali w kącie i chyba bity w ciemię był Znowu koledzy w goście wpadli Znowu do wieczora zostanie odpalona konsola Wraca mama zmęczona Ale ten kochany synek widzi w swojej manie tylko sponsora Chlać się chce, ćpać się chce, temu facetowi na to jego mama da On chce się bawić, on się zabawi To nie żaden przecież Ramadan Ona nie ma serca, żeby go wyrzucić Żeby jego rzeczy za drzwi dać mu Doskonale wie, ze to jedyna droga dla syna Który cały czas jej wbija nóż Na domiar tego złego, niesie nowinę Że niebawem ten idiota sam zostanie ojcem Ale on ma nadal pępowinę Dlatego polewa jej rane octem Załamana krzyczy, za jakie grzech Dobry Boże dosyć tego już mam Mamy syna durnia, pracowitą matkę Która będzie bawić nie swojego wnuczka [Refren: Sokół] x2 [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]