Ref: Nic o nas, wszystko o nas Choć w ramia - odejdź Nie chce słyszeć ani słowa Powiedz coś - milcz Wiedz że kocham, wyjdź na zawsze Ale przyjdź aby zniknąć To takie oczywiste [Verse 1: Łozo aka Pitahaya] Zamieniam serce w atrament mając wiarę sens słów To twórczy głód a zrozumie go jedynie Bóg Znów płynie tusz, czuje puls jak twój wzrok na mnie Tysiąc snów zlanych potem sztuczne oddychanie Spisane na kolanie przemilczane epizody życia Pytam cię o zdanie gdy masz róż na policzkach Trzymasz mnie za ramię kiedy już nie daję rady Wstaje, padam, wstaje w myśl zasady Każdy dzień jest ostatni, biorę spraw w swoje ręce Nie chce słyszeć więcej jak kruche jest szczęście I miłość, sięgam za horyzont idąc z tobą Nakarmieni swa słabościami znamy wrażliwości słowo Jak wolność, ponoć nie ma barier, wszystko wolno Uczuć kordon nadał kolor mym wyborom Skoro, przemijamy jak pamięć niemowlęcia To zdjęciach zostawimy sny w barwach szczęścia dziś Ref: [Verse 2: Łozo aka Pitahaya] Trzymama w dłoniach eustoma, spogląda coraz częściej Na obraz gdzie szczęście zmieszało się z powietrzem Jeszcze nie ma wietrze tych słów jak lód zimnych Wiec spójrz w moje serce nim otulą nas pokrzywy Gdyby piękne momenty nieśmiertelene były to my Plulibyśmy tym szczęściem na swe ręce bez emocji Pomyśl, co ci po tym że miliony róż ci rzuce pod stopy Jak ubogi w szczerość cofnę się dwa kroki Dobij mnie! Tu gdzie oczy kryją tajemnice Tylko w śnie potrafimy krzyczeć, dzień każe milczeć Płytkie życie pisze scenariusz życzeń Gdy smycze są za krótkie mamy drugie oblicze Jestem widzem, aktorem, suflerem, mów cokolwiek Tylko role nam zostaną kiedy rozpleciemy dłonie To jak koniec dla nas, zamiast 'My' jak i ty Blamaż, powiedz ile warte są wtedy łzy...co? Ref: