Roka - I jakoś mnie to nie martwi lyrics

Published

0 144 0

Roka - I jakoś mnie to nie martwi lyrics

[Zwrotka 1: Roka] W pokoju mam taki burdel, że kto wejdzie, ten krzyknie Lecz gdy już go ogarniam, to dosyć pedantycznie Rusz się w pojedynkę, mi się nie chce iść na misje Innym razem, dla fazy, sam przez cztery dzielnice łażę Nie pierwszy raz wewnętrznie rozdarty I nie po raz ostatni ciebie to bardziej martwi Nie ma ideałów, lecz gdy cię zawodzę Wiem, że nie pociesza fakt, że mogłaś trafić gorzej Wyłem z żalu, by w końcu zasnąć jak niemowlę Samemu sobie wybaczyć jest najprościej Nie zawsze przeciwieństwa to przeciwnicy I nie zawsze w kłótni ktoś musi być winny Mam kręgosłup moralny i jakoś mnie nie martwi Że dla łajz to powód, by posłać mnie za kratki Wiem co nie jest mojej uwagi warte I nie przejmuję się tym, jak jutrem na najbie [Refren x2] Plotki okrążają blok, płotki opalają szkło Nie martwi mnie jakoś to, że patrzysz na mnie krzywo Widzisz to zło, lecz choć jesteś o krok W ostatniej chwili zdygasz, zawrócisz i kupisz piwo [Zwrotka 2: Bogu] Ja zwykle wstaję rano i jadę zarobić banknot Znowu jest tak samo, już powoli mam dość Znowu coś się zjebało i pech chodzi za mną Bo mimo wszystko pcham to, wchodząc coraz głębiej w bagno Panna mi mówi, że zmieniłem się na gorsze Że nie jestem już tym samym chłopcem co kiedyś Ja odpowiadam jej, że wszystko jeszcze będzie dobrze Że musi tylko we mnie mocniej uwierzyć Kiedy patrzę w indeks, jest słabiej niż chcę I raczej nie wyjdzie mi stać się magistrem Ale spokojnie, dam radę, bez ciśnień Tylko tonący łapie się za brzytwę Ja mam swój plan na życie, swoją misję I mam raczej wyjebane na twoją opinię Nie wpierdalam się tu, czar prysnął szybko I jakoś mnie nie rusza to, że może być ci przykro [Refren x2] Plotki okrążają blok, płotki opalają szkło Nie martwi mnie jakoś to, że patrzysz na mnie krzywo Widzisz to zło, lecz choć jesteś o krok W ostatniej chwili zdygasz, zawrócisz i kupisz piwo [Zwrotka 3: Tymi] W nocy wracam na chatę, rano lecę nagrywać Dla ciebie prowadzę życie wampira Długo się nie odzywam, a kiedy się to zdarza Nalegam, wydzwaniam, by się spotkać i to zaraz Ziomy zostawiły po sobie taki syf Znam ten Roki i ten przy tym to nic Mówię "koniec posiadówy, bo wbija ona" Wychodzą, jeden w amoku wylewa wodę z bonia Kurwa, cuchnie tu radioaktywnym ścierwem A ona dzwoni "za dziesięć minut jestem" Nie jestem romantykiem, zanudzającym błaznem Nie stać mnie na łzy, ani dobrą kolację Nie wpadnę z kwiatem, weź odbij Chyba, że ciśnienie i potrzebujesz konopi Niunia, tego nie wsadzasz do wody Jeszcze waza? Nie więdnie w kilka godzin Nawet nasze wady mają swoje dobre strony Nie martwimy się na zapas, wiesz? Mamy co robić [Refren x2] Plotki okrążają blok, płotki opalają szkło Nie martwi mnie jakoś to, że patrzysz na mnie krzywo Widzisz to zło, lecz choć jesteś o krok W ostatniej chwili zdygasz, zawrócisz i kupisz piwo [Zwrotka 4: Bonson] Bleee, zrzygałem się nad ranem Bo w pokoju wali jakbym, kurwa, chlał tu dekadę już Ręce się trzęsą, a wątroba ssie pałę już I umrę przed trzydziestką przez doła lub ćpanie, chuj Nie dzwoń, nie pisz, znienawidź, nie myśl Mi już dawno na sympatii nie zależy Znam smród świata, smak krwi i ból kaca I kurwa wciąż na dłoniach mam twój zapach Demony chcą mnie złapać A ja chleję z nimi, jeśli znów nie znajdę kompana I mówią, że mi odpierdala i zamiast wziąć się w garść Znów niosę ciężar na barach I nie myślę, co myślisz o nas Śmierdzę wódą i szlugami, noszę blizny na dłoniach Ty, blizny ma dzisiaj każdy z nas, szkoda Że znów nie pamiętaj wczoraj, szkoda [Scratche/Cuty: DJ HARDCUT] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]