Quebonafide - Dnia poprzedniego lyrics

Published

0 192 0

Quebonafide - Dnia poprzedniego lyrics

[Verse 1: Fuso] Los daje mi pigułkę żalu, muszę to przełknąć Wiem co to znaczy stracić ojca, brata, nienarodzone dziecko Bóg daje mi bardzo wiele, bardzo szybko zabiera Ze mną wciąż przyjaciele i ta pieprzona nadzieja nie umiera To teraz kiedy jej potrzeba, do nieba podniosę dłonie Powiedz mi proszę, bo złoże się jak pergamin Jestem człowiekiem, potrafię zabić I wciąż uśmiercam w sobie do świata nienawiść Jak Ali, na ringu życia staczam rund już tysiące Podczas gdy chcę żyć wszystko umiera zachodzi słońce Nic nie jest proste, czasem chęci nie wystarczą Nawet jak bardzo chcesz los obdarza inną karmą Tak za darmo lata nieszczęść, tak za darmo lata szczęścia I przejścia przez furię do stanu ukojenia Doświadczenia uczą wiesz, no i co mi kurwa z tego Jak czasami nie możesz zapomnieć dnia poprzedniego [Verse 2: Quebonafide] Widziałem w życiu i plugastwo i wstyd Miałem w chacie sceny jak z "The Last To Say" Atmosphere I takie jazdy, że to popierdolone Ty z zewnątrz widzisz tylko kolorowy domek Swoje pojąłem w tym niejedne ohydztwa Uwierz mi, nie zawsze byłem taki pewny siebie jak na bitwach Raczej też byłbyś mało estradowy Mając tylko nienawiść na pięciuset metrach kwadratowych Moje neurony przewlekały wychód bólu Może przez to dzisiaj maskuję meritum w Newschoolu Może to przez to choruję na amoralizm Znam to Sokół, szacunek to nie paraliż Tak wiele spraw mnie ciągle męczy Moje emocje to te wydziabane symbole śmierci Mój smutek zawiera się w tych pigmentach Chyba nie bez kozery mam pokój z widokiem na cmentarz Dobrze, że ktoś mnie w porę opamiętał Bo może bym przegrał o jedną sprawę za dużo (może) I z dziecięcych łez by nie powstała piękna tęcza I prognoza nigdy nie przestałaby być burzą [Verse 3: Fuso] Odchodzą przyjaciele, sterta kłamstwa jest rozwiana I ta informacja jak grom z jasnego nieba przysłana To dramat w jednym akcie, Shakespeare dawno wymięka Mógłby tu stanąć Hiob - mówi do mnie, że się lękam We wnękach tych ciemności pali Czasem się lampa gasi Jej zimne spojrzenie każdego poranka Kolejny falstart już się nie dam nabrać I poczekam z radością na finał w tych bataliach Można wygrać, można przegrać, wojna nadal toczy się Uczestniczysz w tej grze, ja i ty carpe diem Cieszą mnie małe rzeczy, o wielkich zapominam Bo znów się zapomniałem, a los dał mi pstryczka Wiesz, choć mam cash na potrzeby to brakuje w nim odbicia Od uczuciowej biedy wtedy było inaczej, dziś jest inaczej Choć zmieniają się osoby, zmienia charakter wrażeń To raczej się nie zmieni świat bracie...