Pyskaty - Nie ma róży bez kolców lyrics

Published

0 213 0

Pyskaty - Nie ma róży bez kolców lyrics

Ten wie, tamten wie, tylko ja nie wiem. Ty, weź jeden z drugim lepiej spójrz na siebie. Nie właź z butami w mój biznes Tak szczerze, to czemu wciąż pcham ten biznes? Sam nie wiem. To przez tą miłość pewnie, Ty, kurwa, jaką miłość? Widziałeś, żeby kochała się we mnie? Wciąż ją widzę z innym typem, Chociaż jego teksty z bitem są dla niej jak policzek. Dziś jadę w Polskę za nią, By dać kolejny koncert i znowu wydać forsę na nią, Tylko, kurwa, jaką forsę? Bo znając jej kolegów troszkę, pewnie znów mi nie zapłacą, A potem skończę z nią w barze, By z niesmakiem za nie pełną gażę zalać smutki. Ta mała dobrze wie, o czym marzę, By nie śmiała mi się prosto w twarz, że mam dług dziś. Ej, sorry za te nerwy i krzyk, To ona sprawia, że bez przerwy mi wstyd I nie za nią, a za mnie, Bo ta ślepa miłość kiedyś sprawi, że mi braknie na żarcie. Kiedy dziś upadnę przez nią Jutro znowu wstanę dla niej, to wiem na pewno I choć czekałem długo A ona bywa suką, zwycięstwo i klęska to jedno Kiedy dziś upadnę przez nią Jutro znowu wstanę dla niej, to wiem na pewno Sukces ma wielu ojców i choć każdy miał ją... Codziennie wstaję przed świtem, gdy za oknem jeszcze noc głucha I to nie jest tak, że już nie lubię jej słuchać. Tylko kiedy mam to robić, w przerwach między ogarnianiem życia, A wdeptywaniem snów w chodnik? Mówiła mi, że będzie pięknie, W prezencie dała zdradę, wepchnęła mnie w jej lepkie ręce. A dziś trwonię cały czas z tą kurwą, Co dała mi w zamian tylko stały hajs i biurko. Za długo czekałem, by kawalera zabić w sobie, Pierścień mi ciążył, jakbym nazywał się Baggins. Zrobię, co mogę, by stracony czas z nią cofnąć. Cnota? Głowa, nie ogon, nie masz szans odrosnąć. A kiedy dziś upadnę pod ciężarem pasji, Wstanę i pójdę w górę, pieprzę prawo grawitacji. To trudna miłość, a więc nici z welonu, Raz daje mi skrzydła, raz trzewiki z betonu. Kiedy dziś upadnę przez nią Jutro znowu wstanę dla niej, to wiem na pewno I choć czekałem długo A ona bywa suką, zwycięstwo i klęska to jedno Kiedy dziś upadnę przez nią Jutro znowu wstanę dla niej, to wiem na pewno Sukces ma wielu ojców i choć każdy miał ją... Pamiętam, jak słuchałem jej głosu, Hotel, obskurny pokój, a w portfelu nawet łyżki sosu. Pamiętam to, była mi kochanką, mam pecha, Poligamistka, szkoda, że też znam Mesa. Kręci z każdym, nie dyskutuj teraz o gustach, Wielu robi z niej szmatę, gdy wyciera nią usta. A potem szlocha, że ją kocha, miłość jest ślepa, Gdzie krewni kreta szukają jej w lustrach. Wiesz, tu nigdy nie chodziło o forsę, Gdybym szukał dziwki, to włożyłbym fiuta w portfel. Choć za te kilka lat jak nie umiem jej spławić, Mogłaby raz na jakiś czas rzucić się na klawisz. A dziś znów słucham jej głosu, Bo gdy jej nie ma - tęsknię, A gdy jest też nie przeklinam losu. Ktoś mówił, że frustracja może dopaść, Bo nie wiem, czy Ty jak ja, wciąż mnie kochasz. Kiedy dziś upadnę przez nią Jutro znowu wstanę dla niej, to wiem na pewno I choć czekałem długo A ona bywa suką, zwycięstwo i klęska to jedno Kiedy dziś upadnę przez nią Jutro znowu wstanę dla niej, to wiem na pewno Sukces ma wielu ojców i choć każdy miał ją Nie ma róży bez kolców