[Verse I: PuNeK] Widzę ich - oni mnie nie Jak mogą zobaczyć cień? Martwy spogląda przez mgłę Ona skutkiem zlewu łez Kiedy mit, poczyna tu archetyp, no to wiedz, że w poczynaniach jest stres W ramach ponosi tu winę ten, który wzniósł się ponad sens Wołanie do ich dusz, to droga - przez którą Cię skreślą Skreślą tak łatwo, bo los, to cios, co chcą skontrować Ci go Sprostować żywot muszą bo to, coś co, chcą wpisać w koło Ale jak dotknąć tego co chcą, skoro folklor zamknął krąg? I popatrz w odbicie, nie myśl co Ci powiedzą bo, tak wiele przeżyłeś Siebie zatracą byś spoczął, Ty naucz się czerpać z nich siłę Żyję w nienawiści bo, co mam poza nią? Dotknąć żywota chcą, więc spotka ich mój sąd [Hook: PuNeK] Bang bang, bang bang, bang bang (bang bang) Morduję bydlę, bo zbyt wielką skazę ma byt Bang bang, bang bang, bang bang (bang bang) Wiernie morduję bydlę, bo zbytem by nosiło sznyt Bang Bang [Verse II: PuNeK] I nie śnię by to był sen, wtedy pochłania mnie Moja pasja, Twoja krew, przez oddalanie się utracę Cię Ale jak stracić to, czego nie widzę - nie; zatraciłem się Kiedy patrzę im w twarz, mam ochotę; by zabijać - strzelać do mas! Boże dopomóż mi, widzę skorupy w krwi! Duszy nie mają zamiast bytu, dobrobyt Boże chcę tak niewiele, chcę widzieć Cię w nich Nie dostrzegam w nich Cię, więc po co mają żyć I patrzę w odbicie, myślę co z odpowiedzią bo, tak wiele przeżyłeś Siebie zatracą bym spoczął, nauczę się czerpać z nich siłę Żyję w nienawiści bo, co mam poza nią? Żywota chcę dotknąć, więc spotka mnie Twój sąd