Kiedy opadła groza pogasły reflektory Odkryliśmy że jesteśmy na śmietniku w bardzo dziwnych pozach Jedni z wyciągniętą szyją Drudzy z otwartymi ustami z których sączyła się jeszcze ojczyzna Inni z pięścią przyciśniętą do oczu Skurczeni emfatycznie patetycznie wyprężeni W rękach mieliśmy kawałki blachy i kości (światło reflektorów przemieniało je w symbole) Ale teraz to były tylko kości i blacha Nie mieliśmy dokąd odejść zostaliśmy na śmietniku Zrobiliśmy porządek kości i blachę oddaliśmy do archiwum Słuchaliśmy szczebiotania tramwajów jaskółczego głosu fabryk I nowe życie słało się nam pod nogi Słuchaliśmy szczebiotania tramwajów jaskółczego głosu fabryk I nowe życie słało się nam pod nogi