Wieczorny już rozbrzmiewa dzwon Przerwany w pół ostatni skłon Schodzimy się ze wszystkich stron Bo czas posiłku głosi dzwon W kolejce po strawę, w kolejce Czujemy jak rosną nam ręce Po całym dniu pracy tak dzień za dniem Po tę łyżkę strawy przed snem Ochryple zaśmiewamy się Że w końcu nie jest nam tak źle Na plecy wdrapał nam się chłód Szpieguje po żołądkach głód W kolejce po strawę, w kolejce Czujemy jak rosną nam ręce Po całym dniu pracy tak dzień za dniem Po tę łyżkę strawy przed snem Zamknięty wzrok stężały słuch A ponad nami roje much Dozorców zastęp śmierci wart A przeciw nim zmęczony żart W kolejce po strawę gwar głosów Kto powie, kto powie - już dosyć Po całym dniu pracy tak dzień za dniem Łyżka więcej - knebel przed snem.