Przemysław Gintrowski - Kanapka z człowiekiem lyrics

Published

0 178 0

Przemysław Gintrowski - Kanapka z człowiekiem lyrics

Ostry nóż Wchodzi w chleb Deszcz okrusz- Ków sypie się Grzęznę w tłuszcz Z oczu łzy W ciepłych struż- Kach płyną mi To z cebu- Li żółte młyńskie ko- Ła przygniata- Ją mnie do krom- Ki Wsmarowa- Li mnie od czo- Ła aż po pię- Ty i korzon- Ki Przyprawia- Ją według kar- Ty sól mnie szczy- Pie w nos pieprz wier- Ci a ja wca- Le nie chcę być pożar- Ty mnie nie spie- Szy się do śmier- Ci - Jakim prawem starcy ludojady Przyrządzają sobie tę kanapkę Wrzeszczę przygnieciony i bezradny Wciskam w tłuste masło łapki Jeszcze sokiem z cytryn mnie spryskują Żebym przed spożyciem skurczył się Przecież ktoś się musi za mną ująć Tak po prostu wszak nie zjedzą mnie! Drgnął mój chleb Unosi dłoń go wzwyż Boże! Czuję dech Zgłodniały widzę pysk! Może To jest żart! Czy śmiać się mam czy łkać?! Patrzę W lśnienie warg Co zaczynają drgać! Nagle Otchłań ust I zębów biała grań! Woni Zgniłej chlust! Ruchomą widzę krtań! Bronię Się co sił! Wtem trzask i mrok mnie skrył! - Masło świetne Chleb wspaniały Człowiek z lekka Był zgorzkniały