Ifigenia Tekst: Jerzy Czech Ach, niepomyślne są wiatry i morze wychłostał ich gniew Spójrz, do przystani aulickiej zapędził okręty Achajów Tam wygłodniałą gromadą sposobnej godziny czekają By pośród zgiełku na Trojan gród rzucić się jak stado mew Lecz od achajskich zastępów bogini odwrócił się wzrok Nie, Artemidy wyroku modlitwy ni klątwy nie zmienią Ty na ołtarzu ofiarnym swe życie masz dać, Ifigenio Blask spłynie na nas, gdy ciebie Hadesu dopadnie już mrok Ifigenio, Ifigenio, złowrogi wiatr od morza dmie Zakuty w spiż skłębionych myśli wzmaga się szum Ifigenio, wsłuchaj się w bezgłośny krzyk, odwróć zły wiatr, Żąda ofiary milczący tłum, żąda ofiary milczący tłum... Lud łaknie wojny co miłej ojczyźnie obfity da łup Gdy wojownicy ukorzą juz Ilion w bogactwa zasobny W nim mnogość złota, siwego żelaza i niewiast nadobnych O, ileż dobra rodzinnej krainie przysporzy twój trud Tyś córką króla i wobec ojczyzny powinność swą znaj Wszak o pomyślność jej dbać musi wciąż ojciec twój Agamemnon Czyż tylu zbrojnych miało zgromadzić się tu nadaremno..? Zważ, czymże jest jedno życie, gdy rzecz idzie o cały kraj Ifigenio, Ifigenio, czekamy na przyjazny wiatr Nie zwlekaj więc i dar żywota w ofierze złóż. Ifigenio, jakże nam się dłuży czas, ach, pospiesz się Patrz, jak wytrwale ofiarnik ostrzy swój nóż