Przechodzisz obok kogoś Przelicza to co ma Ktoś wyrzyguje myśli Zbyt bliskie ścieku dna W powolnych tonąc kroplach Dostrzegasz swoją twarz Nie pragniesz czynić dobra I nie chcesz czynić zła A ból rozpiera cię wyrywa się Chcesz wyć Znów zniekształcony obraz Znów pijesz żeby żyć Dziś wlewasz w siebie wszystko Za drzwiami został cel Nie słyszysz nie rozumiesz Co wokół dzieje się Na wprost droga bez znaku W zmierzch co unika dnia Powoli się zanurzasz Przeklinasz czas bez dna