Patrzę w ich oczy zamglone Obłędem Gdy tratują jedni drugich W pogoni za szczęściem Zakładają nowe konta Liczą procenty Uzależnia ich od siebie pieniądz Przeklęty święty Liczą przeliczają Kupują sprzedają Choćby złotem srali Chcą być bardziej bogaci Trzęsą im się ręce Chcą wciąż coraz więcej i więcej Dają tylko wtedy Kiedy się opłaca Obrastają w przedmioty Złudzenia Obłąkani niewolnicy Licytują kto najbardziej się zbliży Do granic nasyceni Kiedy będzie dość Patrzę w ich twarze Robią to co pieniądz każe Chciwość ślady zostawia jak ospa Biegną w koło w koło W pogoni za mirażem Nie pozwala im odpocząć Ich chora ambicja A ty czego chciałbyś więcej Większe mieszkanie Nowszy samochód Czy modniejsze ubranie Gdy już masz wszystko Jakbyś nie miał niczego Bo nie masz nic prawdziwego