Pork Pores Porkinson - Armagedon lyrics

Published

0 137 0

Pork Pores Porkinson - Armagedon lyrics

[Zwrotka 1: Nullo] Człowiek - ostatnie ogniwo łańcucha ewolucji Cel to zachować gatunek po atomowej rewolucji Na zgliszczach świecą pustki, niebo znów grzmi Po egzekucji grzebiąc skutki walczy kilka plemion ludzkich Nawet na łuku kurskim nie było tylu ciał Nie znajdziesz tutaj łuski, bo nie padł ani jeden strzał Trzeba pozbyć się słabszych co wpadli w dziki szał Ludzie wracają do jaskiń do domów z zimnych skał Stoimy nad kraterem jak z horroru Część rzuciła się w tą otchłań bez sprawnego spadochronu Część zawróciła w kierunku czarnego nieboskłonu Mała dziewczynka prosi mamę: "Chcę do domu!" A my niesiemy Kodex 4 czterem świata stronom Jakbyśmy nieśli wodę z gleby nieskażonej katastrofą Czas na potop, zaczyna płynąć lawa drogą Część poszła za nami, ci co zostali zaraz spłoną [Refren] I w końcu przyszedł zniszczeń Armagedon I przerwał ciszę krzykiem an*lfabetom Podpalił znicze, wyrok spadł na beton I nazwał te ulice dumnie rap akademią [Zwrotka 2: Pork] A gdyby ktoś pierdolnął bombę, aż zatrzęsło by jądrem Ziemi Pękł by cały torbiel radioaktywnej brei Wszechobecny obłęd zepchnąłby ludzi do tuneli Nie pomógłby ci tam portfel, ani traktat z Nicei W ciemnościach nafta tyle warta co marzenie Na nic notarialne akta, elitarne pochodzenie Walutą jest jedzenie, rządzi kto zszedł z Walterem Mógłbyś przynieść nam coś z góry gdybyś był stalkerem Następne jest trzęsienie ziemi, 10 w skali Richtera To jak rzucić w szklanej sali ze stali bumerang Nie pomoże ci kariera, przyjaciel, jego dłoń Ale to karma wybiera, wbija cie w betonowy blok To koniec świata, krwią spisana biografia Stanął nad Bogiem szatan, brat wrzucił w ogień brata To zapłata za lata, za zło, które w nas siedzi #Kodex_4 #Armagedon #Panta_rhei [Refren] I w końcu przyszedł zniszczeń Armagedon I przerwał ciszę krzykiem an*lfabetom Podpalił znicze, wyrok spadł na beton I nazwał te ulice dumnie rap akademią [x2] [Zwrotka 3: Szad] Wiesz co różni mnie od reszty? To, że częściej miewam złe sny W których deszczem płaczą wierzby A proste się supła w węzły Boisz się zasnąć w nocy Budząc, prosząc by odeszły Gdybyś widział to co widzę To by ci się ręce trzęsły Porzucone miasta zmarłych Otulone płachta pyłu Nie ma flory, nie ma fauny All inclusive w Czarnobylu., Wszystko wokół ma smak aury Która przyszła ścianą dymu Wychowali się jak larwy Ich los zależał od minut Potracili to, co mieli Żyją wieczna nocą Ziemi Otoczeni, pogodzeni, to ich łączy tu A dzieli zapomniany blok skazańców Gdzie owady umierają w grobach z kwarcu A szaleńcy trzymani tu są w kagańcu Na rekach i nogach łańcuch Paznokcie w przegrodach palców Żeby nie okaleczyli się w swym obłąkanym tańcu Czasem bywam tu na krańcu, jak przewodnik bez wyboru Gdy cumuję na różańcu czuję się jak wieczny Kolumb