Polska Wersja - Z.L.W.D. lyrics

Published

0 176 0

Polska Wersja - Z.L.W.D. lyrics

[Zwrotka 1: Jano] To był jeden z tych dni, w sumie jak każdy poprzedni Wstałem rano, się umyłem zrobiłem kanapki Do kiosku po bletki skoczyłem bo miałem kwiatki jeszcze I ziomuś prosił bym poczęstował, wiesz że Nie odmawiam nigdy zielonej rośliny Na schodach puszczamy dymy, składamy rymy To my TeZetWueMy, tony kruszymy ciągle Siedzimy palimy, wolimy to niż tą mąkę Co tu kurwa robić w taki zwykły dzień jak ten Pozdrawiam serdecznie Jano NTLN Słońce grzeje jak skurwysyn, widzę gdzieś cień Na boisku dziś jest wszystko, a w mordzie mi wyschło Jedno, drugie, trzecie piwko nie drinki z oliwką Smażą się kiełbaski z grilla, jest dobry chillout Ktoś tam puszcza nuty z bloków, mam na widoku Niebieskich skurwysynów, wzrok wyostrzony jak sokół [Zwrotka 2: Jano] Oni chcą spisać protokół, chcą mieć wyniki Jebane krawężniki znamy dobrze już ich triki Pytają o narkotyki, i kto tu biega Szukają jelenia chyba mają złudzenia wiesz Bo nie ja jeden jakby co to nic nie wiem Nic nie wiem, nie widziałem tak jestem tego pewien Właściwie to przechodziłem przez boisko tylko A ten spis rutynowy jest jakąś pomyłką I w ręku z fifką, patrze czy przyluka Koleżka ze trzy giety ma, to kurwa muka Jeden pisze, drugi słucha i coś tam duka Myślę to podpucha jakaś, chcą nas oszukać Różnica jest taka że nikt tu z ucha nie strzela Różnica taka wkładam dowód do portfela Tarabanię do Hinola jestem już na miejscu Gdzieś tam na śródmieściu witam się już z bratem w przejściu [Refren x2: Jano] To był Zwykły Letni Warszawski Dzień Zwykły Letni Warszawski Dzień dzieciak To był Zwykły Letni Warszawski Dzień Warszawski Dzień, Warszawski Dzień [Zwrotka 3: Hinol] W taki letni dzień zmartwienia idą precz Zwykły letni dzień, tak napierdala deszcz Najpierw pójdę się przejść, później pójdę coś zjeść Siema cześć już jesteś na miejscu Dziś poniedziałek mam kawałek wypłaty 50 złotych a był prawie patyk Weekendy są jak katy zatem wpadam w tarapaty Mandaty przez szmaty, do zapłaty mam już z osiem I tak nie zapłacę, mam same grosze, tak się prowadzę Bogatym nie zazdroszczę, owszem chodzi o forsę w tym życiu chyba Tą akcję rozkminiam jadąc metrem na przypał bo Biletem miejskim, byle tylko dres i koka Widzę typa w niebieskim wnerwia mnie jego morda Dobra zmywam się do ziomala w centrum Widząc go ciesze się że ma szluga w ręku [Refren x2: Jano] [Zwrotka 4: Hinol] Idąc przez centrum, pełne wdzięków, ulicy dźwięków Z wysępionym szlugiem w ręku pośród sępów Zgiełków dziwnych myśli przypominam se WWO To wyścig, każdy ponad każdym jest regułą Z którą żył tu pewnie nawet mądry Sokół Z którą żyjesz tu ty, ja i wszyscy wokół Ci co mulą na każdym kroku nie zrozumieją Tych co tu coś przeżyli, wiedzą czym tu jest pieniądz Co to jest niemoc, co to jest system ty kurwo Popatrz na tego co goni kwiaty z [?] Pod okiem, rząd da mu pracę pod blokiem Choć poprawił już się ten były złodziej, co dzień Przyglądam się modzie, bo wszędzie jest moda Kupują drogą odzież by innym się podobać, zobacz Popierdółka w rurkach kurwa na pokaz Burdel na kółkach nie chłopak a ciota aaaaa