Kiedyś myślałem będę miał dwadzieścia kilka lat i będę mógł Mówiłem to jak miałem kilkanaście lat i przeżywałem bunt Byłem wkurwiony chciałem tylko chlać w każdy dzień Bliskim robiłem krzywdę, później czułem się jak śmieć Nie jestem zły, miałem w sobie tylko złe pierwiastki Puszczałem lejce kontroli, wiało jak halny Ja, moje, dla mnie, powtarzałem jak mantrę bo mój czubek nosa, egoizmu szczyt, na resztę srałem Chciałem wiele, czas wiele zweryfikował, fałszywi przyjaciele skurwiele, do góry głowa Chciałem szczytu sławy, teraz tylko spokoju, hajsu, uśmiechu na tej twarzy cenniejszego niż te konta w banku Wewnątrz dzieciak, na zewnątrz po trzydziestym roku, pieprzony Piotruś Pan pośród butelek i kłopotów Dopadła jak zła wiadomość w nocy przez telefon, odebrałem ją i czuje niemoc Dorosłość łapie mnie za pysk i mocno trzyma i dopiero chyba wtedy puści gdy wyposzczę z domu swego dorosłego syna A zmarszczki na twarzy będą głębsze niż sny Nikt nie pytał mnie, to takie dziwne? takie normalne? małe krople łączą się w jędną większą, lecą dalej drążą dziurę w skale, nikt nie pytał mnie o moje zdanie, stoję tu na brzegu i czekam na fale, jest pieprzony odpływ a czekam na pieprzony przypływ, krew gotuje sie jak woda na herbatę, baking biznes, jeden strzał w łeb i może być po wszystkim ale piękne wspomnienia pomagają żyć z tym Ej, idź z tym, mówię czasem sam do siebie kiedy noc przychodzi i księżyc się śmieje, gwiazdy spadają szybciej niż te z tabloidów, życzeń nie myślę, za dużo nie spełniło się w życiu z nich, zdmuchnij świeczkę znowu jest stop, pomyśl życzenie, na spełnienie go masz rok, mam zbyt wielkie marzenia? czy rok jest za krótki? czy powinienem się w ogóle nigdy nie obudzić? Dorosłość łapie mnie za pysk i mocno trzyma i dopiero chyba wtedy puści gdy wyposzczę z domu swego dorosłego syna A zmarszczki na twarzy będą głębsze niż sny