PIH - Upadek lyrics

Published

0 73 0

PIH - Upadek lyrics

[Zwrotka 1: Kaczor] Znowu upadłeś, zdarzyło ci się to nie po raz pierwszy Wycieczka do azylu wierszy, ucieczka nie umniejszy zła I jego konsekwencji, to gra Która wciąga mimo dobrych intencji, brat Szklany blat, a z niego zerka diabeł na ciebie I śmieje się w twarz, bo już cię widzi na glebie Czy znowu przegrasz? Czy górę weźmie zdrowy rozsądek? O to już nie dbasz, mimo iż wiesz, to nie jest mądre Ład i porządek gdzieś prysnął, została nicość Charakter przysnął i wzbudzasz litość, nie wierzysz sam jak to Się stało, że plan runął tak nagle, przegrałeś z diabłem Znów jesteś na dnie, już nie jest ładnie Ciemność dzień kradnie, światło jest gdzieś daleko Przekrwione oko pod tą zmęczoną powieką Mówiłeś spoko jest, własnych słów echo depcze twe ego Że niby diabli nie biorą złego Nie chciałeś tego, lecz zboczyłeś ze swej ścieżki I jeśli teraz nie zawrócisz będzie ciężko, wierz mi Choć wymarzyłeś sobie świetlaną przyszłość i dziś nie wyszło Nie możesz tego skreślić, synu Ci co już przeszli, zawiłości perypetii w życiu dziś są silniejsi Choć niegdyś na siebie wściekli Wygrali życie, a mogli przegrać nawet śmierć Nie żyją upadku mitem znów widząc sens rzeczywistości Kęs choć cierpki w smaku w lustro zerknij chłopaku Twardość to atut, który zawsze był z tobą nie składaj ofiar Fałszywym bogom, krocz swoją drogą i życie kochaj [Refren: Kaczor] Znowu upadłeś, zdarzyło ci się to nie po raz pierwszy Nie wierzysz sam, że plan runął tak nagle [Zwrotka 2: Pih] Przyznaję, to nie było zbyt fajne Dziewczyna dała ci wymówienie ze swoich majtek Fatalnie, usłyszałeś tylko "See ya" Moczymorda, prostak, alkoholik, pijak Zdechnij, wyprowadź się wreszcie spod słońca Tą jedną rzecz może doprowadzisz do końca I jest ci trochę szkoda, że było coś między wami Uspokajasz oddech standardowo, procentami Zamykasz oczy, tracisz pracę, masz długi Przecznicę dalej otwierają żałobne usługi Wszystkie porady wypuszczasz drugi uchem Twój prywatny rynsztok, tu wali trupem Śmierć zawsze taka, jakie było życie Kolejny dzień, ta trzeźwość rujnuje ci picie Dzisiaj uciekasz od tego, jutro powracasz Zaczynasz dzień od podlewania kaca Jeszcze płyniesz, czy już toniesz? Czy ktoś rzuci ci koło ratunkowe? Pijackim kraulem zmierzasz do dna zapity, zapluty Wzrostu siedzącego psa, w lustrze obca twarz Pod powiekami piach, wychyl się przez okno Czy istnieje jeszcze świat? Słabi ludzie nie tworzą dużych spraw Bilans zysków, strat, wiesz co to znaczy? Weź się w garść, bo nie może być inaczej Tracisz duszę, honor, twoja mama płacze Nie chcę ci wróżyć, tym bardziej ubliżać Nie skończ na paczkach od Czerwonego Krzyża [Refren: Kaczor] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]