Published
0 152 0
[Verse 1] Szukam miłości w ludziach, szacunku też To trudna sztuka jest i wkurwiam się Długa droga za mną, a to sekudna, wiem Pode mną miejskie bagno, brudna treść, jego serc Wyryta we mnie jak w granicie i jestem chyba skazany na banicję jak Wilk Czy to przez ambicję jak Meek Mill (co?) Czy przez to, że nie topię się jak Big Milk (co?) Nie wnikam w to Jot to nie inspektor Jak coś to znikam stąd jak Kevin Bacon Bo widzę jak co drugi mądry mądrzy się Mam dosyć picia mordy, jebcie się Bo jestem zbyt prosty, tak zbyt ban*lny więc Zawsze będziemy mieli ten zgrzyt zbadany, wiem Moja droga to pieprzony Camel Trophy Bo gdzie ich nie ma kurwa ja wypalę drogi [Hook] Mam trochę wody, trochę sił Wiem, że mogę iść gdzie poniosą mnie nogi Dla dobrych chwil, ich jestem głodny To właśnie dla nich chce mi się żyć Mam trochę wody, trochę sił Wiem, że mogę iść gdzie poniosą mnie nogi Dla dobrych chwil, ich jestem głodny To właśnie dla nich chce mi się żyć [Verse 2] Mówili, że nic nie znaczę, spoko okej I tak już czasem mówię do siebie w trzeciej osobie Kto wie, może to pozwala zrozumieć się lepiej Albo tylko okłamać, sam po plecach się poklepię Sam nie wiem ej, sam nie rozumiem Bo znam potrzebę, by nazywać siebie durniem Gram dla siebie, istny samograjek Dla siebie gram, czyli nigdy nie gram za frajer Daję ilę mogę, nie wszystko, tylko popatrz Gdybym tak zrobił zostałbym w samych galotach A tu nic na pokaz, to nie pokaz Versace Buja się głowa, rozkminiają wers bracie To jest moja droga, ona wiedzie gdzieś raczej I traktuję ją jak wroga, chcę ją pokonać bracie Bo szukam czegoś, co w duszy mi gra Nawet wtedy kiedy, kurwa chce to zagłuszyć świat [Hook] Wiem mogę nie przetrwać, nie jestem karaluchem Ale nie zmuszą mnie, bym przestał robić to co lubię W sumie to jestem tak jak ksiądz w kościele Bo cały czas mówię "uwierz" poświęciłem wiele Oni na to - jesteś nienormalny synu Zet Ci już mówił, jest wariatem wśród świrów To jest mój wirus, mój smak wolności Ja zostawiam tutaj znak dla potomności [Hook]