Pięć Dwa - S.O.S. lyrics

Published

0 170 0

Pięć Dwa - S.O.S. lyrics

[Zwrotka 1: Hans] Kiedy utopią mi serce w błocie I na płocie zawieszą jak szmatę Gardło ochrypnie od wymiocin Wszystkich słów zwracanych na papier Ale jeszcze nie dziś, nie dam się złamać Zdrada z dala się przygląda I nie zbliża się do mnie Mam serce na ręce Wierzę i kocham nieprzytomnie Jestem nagi - proszę! Można mnie zranić i zabić Ale mam więcej odwagi Niż wszyscy zakłamani razem Tłumy ludzi w matni Serca ich są martwe Myśli mają czarne Uczucia wyprane [Refren] Ludzie ranią, ludzie kłamią Tak trudno uratować tych co kochają bez granic Jedni biorą, inni dają Tak trudno uratować tych co ufają naiwnie Ludzie marzą, aż się sparzą Tak trudno uratować tych co kochają naprawdę Jedni wierzą, inni grzeszą Tak trudno uratować tych co ufają szczerze Tak trudno uratować tych co kochają bez granic Tak trudno uratować tych co kochają naprawdę [Zwrotka 2: Deep] Kalkulacyjne, manipulacyjne Utrzymujesz w błędzie, by trzymać się przy mnie Markujesz biegle, wszystko co piękne Kolaborujesz by wyglądać niewinnie Masz mnie w garści, trzymasz za ryj Takim głupim, jak jestem stary Odepchnąłem intuicję, uwierzyłem w Twe banały Urosło mi Ego, zaraz, ego? Pycha? Tak ukradkiem Przecież skromnym chłopcem byłem, od urodzenia, Bóg mi świadkiem Tak samo z prawdą, odkąd wiem że świat ma swoje Jest szczera prawda, gówno prawda Jest też prawda i prawdy moje Jakoś nie przeszkadza mi tu ostatnio kłamstwo i pochodne jego Prawdomównym chłopcem byłem, nie licowało to do dorosłego Nie wiem co mam począć Coś buntuje się we mnie już niestety Odkąd pociąg i miłość szczera Pozmieniały, priorytety Choć pisałem wiersze tkliwe, dziś podpisuje faktury A wrażliwym chłopcem byłem, nie pasowałem do kultury [Refren]