Pichu - Polska Walcząca lyrics

Published

0 134 0

Pichu - Polska Walcząca lyrics

(żebyś pomyślał) Chciałem być taki jak Wy, mieć swoją młodość Miałem swoje plany i sny, cieszyłem się autonomią Chciałem podrywać dziewczyny, chciałem pić alkohol Tracić czas na niczym, ot tak, po prostu Mówią "chcieć to móc" - gówno prawda Taki trzydziesty dziewiąty to nie był dobry rocznik dorastania żeby to był jeden rok, to były lata Tam gdzie jeden błąd to była życia utrata Chwyciłem broń w dłonie, dłonie Polaka Strzelałem do obcych w obronie, obronie rodaka Czekałem na ten moment, gdy nastanie koniec, pauza Gdy będę wreszcie mógł wrócić do marzeń dzieciaka Wojna to nie są bohaterskie czyny czy chwała Wojna to pourywane kończyny, to rozszarpana klatka To resztki mózgu, ubabrane mięsem Kałuża krwi, która była Twoim przyjacielem Straciliśmy ojczyznę, pozostała wiara Walczyliśmy na obczyźnie, mieliśmy zapał Biliśmy skurwysynów na wszystkich frontach świata Zabijaliśmy skurwysynów, to była nasza walka Teraz trochę poniosły mnie emocje, to prawda Bo przeciwnik nie był naszym wrogiem, to była tylko armia Nasz prawdziwy wróg siedział w sztabach dowództwa I stamtąd mógł wskazywać ofiary ludobójstwa A ja strzelałem do Niemca, który był wyrwany z marzeń (jak ja) Strzelałem do wojny więźnia, a powinienem pić z nim raczej (za dnia) Walczyłem, by nie było powtórki By po wolnym świecie kroczyły moje dzieci i wnuki Walczyłem za Wasze życie teraz, bo moje było przesądzone Mój szczęśliwy numerek to było "osiem" Pięć razy w korpus, trzy razy w głowę Nieśmiertelnik poszedł się jebać, mam "NN" na grobie Walczę za Polskę co dzień, oddaję swoją krew Od pół wieku nie było wojen, ale walczyć trzeba, przecież wiem Nie da się mną manipulować, więc wskażcie mi cel A rozprawię się z każdym kto ma poglądy złe A wartości odnalazłem w patriotyzmie lokalnym Bo za swój klub nie oddałem śmierci bez walki I skoczyłem za niego w wodę, co było moim mottem (flo-, flow switch) Gdy promienie słońca padają na teren mej mózgoczaszki Odbijają się od niej, bo to jest lustro prawdy Ponoć kwestia fryzjera, nie można gustom radzić Nie zawsze jest tak, stereotyp? Cóż poradzić... I gdy mój ubiór zabarwiony jest w niewinność i krew Przedstawiam sobą jedynie monochromatyczną czerń W moim mniemaniu stoję na baczność, koło zwycięzców Wyprostowana aparycja #h*moerectus I gdyby nam przyszło kiedyś w szranki tu stanąć Walczyć o przyszłość, nie licz na bandy dewiatów Dwudziestu jeden strzałów nie oddałby Green Day Za to niejeden z nas by pewnie oddał tu życie Z tego powodu podzieliliśmy się na wrogie obozy I za kolory sięgamy pod koniec do noży Znam historię, więc patrzę wstecz tu I notorycznie zapominam patrzeć w przód Znam się na ludzkiej psychologii z wykształceniem niższym Więc wiem kto by bronił reduty, a kto się zesrał w jeans'y Kto by bronił tyłów, a kto zmieniał losy wojny Bo bylibyśmy jak husaria, ja i moje ziomki A po tamtej bitwie by pewnie opadł kurz Hades z Nyją zabraliby do siebie rząd dusz A my uciekliśmy, baliśmy się własnych zniczy Albowiem patriotą nie ten kto najgłośniej krzyczy