[Zwrotka 1] Śniło mi się, że wyjdę na ludzi, to oni mi znowu wychodzą na głowę Myślą, że jestem własnością Zrozum, tym samym znów chyba wychodzą na swoje Chyba na pewno, bywa tak, ledwo się trzymasz brat, no bo tyrasz na ścierwo Chce cię w ryzach zatrzymać, fakt, ty wygrywasz life albo styka i wpierdol Zamykam oczy, nie widzę przeszkód, za-kurwa-późno To bez znaczenia, zamknięte, otwarte, bo w ciemno za bardzo i tak ufam ludziom (Przyszłość) nie widzę, zrozum, ten wzrok mi już mi się tylko pogarsza I wszystko zjebane i błądzę w ciemnościach, ty przestań mnie w końcu tu dziwko pojaśniać Dżointy pierdolę, rozpalaj, masz jaja to wiesz co się święci Jebana incepcja i mam ten talizman, co mi przypomina, że wszystko się kręci Nie ma czym bakać, zbledliście srogo Wiercę wam dziurę w żołądku i zacznę od końca, no bo już zjedliście ogon Ja nie świecę przykładem, na przykład od świecy zapale ci bziku Ty nie świecisz przykładem, przykładem to jesteś, co płonie ze wstydu I stoję na szczycie i to teraźniejszość, a przeszłość w oddali już widzę gdzieś w częściach I swoje mam życie i olewam większość i jestem najlepszy, bo jest we mnie bestia [Refren] Miasto zasypia, ja budzę się tu do życia znów Piękny nie jestem, więc budzę bestię, to przypał w chuj I jebać resztę, terror na bani, na dystrykt znów Wracam, tak się wydaje, że jest mi bliski wschód Miasto zasypia, ja budzę się tu do życia znów Piękny nie jestem, więc budzę bestię, to przypał w chuj I jebać resztę, terror na bani, na dystrykt znów Wracam, tak się wydaje, obudź mnie z tego snu [Zwrotka 2] Lepiej odpłynąć se czasem, złapać wiatr w żagle niż kurwa tu czekać na cuda I wziąć zimny prysznic, by nie tonąć w długach i koniec końców już przestać się wkurwiać Znów budzi sygnał do pracy, by spłacić to wszystko i powstać, bo w sumie (Zrozum) sobie uświadom, że robisz co robisz i robisz to dobrze tu z innych pobudek Sporo mi się wydaje bziku, choć w kielni pusto, bo życie to gra Nie wiem czy chce mi się dzielić tym wszystkim z wszystkimi, bo nie wiele mam wspólnego z nimi Bo każdy skurwysyn myśli o sobie tylko, więc czas się obudzić Z tego koszmaru, bo jeśli to ludzie, to ja już tu nie chcę wychodzić na ludzi Patrzę na ziomów, się łapię za głowę, ty łap mnie za słowa, bo nie wiem co mówię (Podobno), nie jeden ci powie, że ma swój sen o warszawie, że trzepie tą bułę (to spoko) Śnią o karierze, jebani frajerzy, co drugi tu buja w obłokach Na wieżę chcą wdrapać się wcześniej, a szczerze tłamszeni w parterze się obudzą w blokach Nie wierzysz we mnie, chcesz szerzyć brednie, zejdę zaraz z góry Nie sądzę, że chamstwo, którym was [?] obróci się dla was tu w pałac kultury Sen o Ameryce, że w tej samej lidze Proste wyplewię wam ten pomysł z głów, to podróż astralna z motyką na słońce Piszę zwrotki jak program, system pada i śpię To jebana rap gra, sam nie wiem czy to jawa czy sen Napawa gniew mnie, to czego chcę to rozkurwić wersem tych rookie w mieście, okej Odrzucić presję dopóki nie śpię, obudzić bestię w sobie [Refren] Miasto zasypia, ja budzę się tu do życia znów Piękny nie jestem, więc budzę bestię, to przypał w chuj I jebać resztę, terror na bani, na dystrykt znów Wracam, tak się wydaje, że jest mi bliski wschód Miasto zasypia, ja budzę się tu do życia znów Piękny nie jestem, więc budzę bestię, to przypał w chuj I jebać resztę, terror na bani, na dystrykt znów Wracam, tak się wydaje, obudź mnie z tego snu [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]